W chwili gdy NES odpierał
zdwojony atak Mega Drive i Master System, gdzieś z boku swoją premierę miała
pierwsza PRAWDZIWA przenośna konsolka. Game Boy pojawił się w sklepach w
1989 roku i lotem błyskawicy zdobył sobie serca milionów Graczy. Sukces
Nintendo na polu handheldów uświadomił innym, że tej gałęzi elektronicznej
rozrywki nie należy lekceważyć. Chęć zdobycia kawałka tortu, trzymanego
dotąd w całości przez Wielkie N przesłoniła więc kilku koncernom świat.
Jednym z nich była SEGA, która zaprezentowała wszystkim swoje najmłodsze
dziecko – przenośną konsolkę Game Gear.
Z zewnątrz system prezentował się mało ciekawie – szokował
przede wszystkim swoimi ponadprzeciętnymi gabarytami. W przeciwieństwie do
Game Boya ciężko było go trzymać w kieszeni, co już na wstępie
dyskwalifikowało go w walce o klienta. Poza tym handheld charakteryzował się
bardzo dużym poborem energii – zjadał baterie w nieprzyzwoitym tempie.
Jeżeli denerwowało Was, że pierwszy GB pożerał cztery paluszki w maksymalnie
dziesięć godzin, to co powiecie na to, że w konsoli Segi sześć starczyło na
5h? Kolorowy, podświetlany wyświetlacz również nie był mocną stroną GG,
ponieważ odznaczał się on wieloma problemami z szybkim scrolling’iem (mówiąc
wprost, wszystko się nieprzyjemnie rozmazywało).
Pod tym niemiłym opakowaniem siedział jednak prawdziwy potwór,
technologicznie mogący bez problemów konkurować z Master System. A zresztą,
przenośny sprzęt Niebieskich był ze stacjonarnym w stu procentach
kompatybilny (po zakupieniu odpowiedniego urządzenia, ale zawsze). Wraz z
konsolką do pudełka pakowana była jedna gra – Columns, czyli odpowiedź na
ruch Wielkiego N, które postanowiło do swojego przenośnego dziecka dorzucać
Tetrisa. SEGA – podobnie jak w przypadku Mega Drive’a – zadbała o właściwą
liczbę przystawek, dzięki którym Game Gear zmieniał się nie do poznania.
Chyba najciekawszą był Tuner TV oraz dedykowany odbiornik radiowy. Pierwszy
dodatek umożliwiał oglądanie telewizji, niezależnie od miejsca pobytu. Co
ciekawe, posiadał on także gniazdo AV – bez żadnych kłopotów można było
podłączyć do sprzętu magnetowid czy nawet dowolną konsolę stacjonarną!
Macierzysta firma Sonica za swoją maszynkę zaśpiewała sobie aż
149,99$. Trochę dużo – różnica pomiędzy GG a konkurencyjnym GB wynosiła 60$.
Z góry było wiadomo, który sprzęt znajdzie więcej klientów. SEGA jednak nie
dawała za wygraną i za wszelką cenę chciała zwrócić uwagę na swoje
najmniejsze dziecko. Efektem była bardzo ciekawa kampania reklamowa w
Stanach Zjednoczonych. Przy pomocy hasła „The SEGA Game Gear: Separates the
men from the boys” wyraźnie dała do zrozumienia Amerykanom, że ich najnowszy
produkt jest dla prawdziwych mężczyzn. Prawie jak reklama Gilette Mach 3, co
nie?
Ostry marketing nie dał jednak zauważalnych rezultatów. Od 6.
października 1990 (data premiery w Japonii) do roku 1997 na całym globie
sprzedało się niespełna 10,67 milionów konsol. Nie jest to zbyt dużo, bo w
tym samym okresie konkurencja zdobyła kilkukrotnie więcej klientów. Za
ciekawostkę można uznać fakt, że SEGA sprzedała w 2000 roku prawa do Game
Geara firmie Majesco, która nie wykorzystała licencji odpowiednio. Zamiast
przygotować zmniejszoną i mniej „bateriożerną” wersję handhelda, ta dalej
produkowała konsolkę w oryginalnej formie, co oczywiście nie mogło przynieść
żadnych zysków. Niepowodzenie Majesco zostało przypieczętowane zakończeniem
produkcji GG w zaledwie 2 lata po wykupieniu praw do niego.
Game Gear nie był oczywiście ostatnią kieszonsolką Niebieskich.
W 1995 roku na rynku pojawił się Nomad, enigmatyczny projekt amerykańskiego
oddziału Segi, który trafił na półki sklepowe tylko na terenie Stanów
Zjednoczonych. Ogólnie rzecz biorąc Nomad to przenośny Mega Drive,
dysponujący dokładnie tą samą mocą, co starszy brat. Konsolka korzystała z
identycznego nośnika, dzięki czemu mogła odpalić każdą grę z MD. W istocie
była to (w parze z wysokiej klasy kolorowym wyświetlaczem 3’’) największa
zaleta Nomada, która jednak nie potrafiła zasłonić szeregu defektów, z
jakimi borykali się (nie)szczęśliwi posiadacze handhelda. Przenośny sprzęt
cechował się dokładnie takimi samymi wadami, jak jego poprzednik. Duży pobór
energii, waga, pokaźne gabaryty oraz wysoka (prawie 180 $) cena
przeszkodziły Nomadowi w zdobyciu szerszej popularności. Ostatecznie konsola
trafiła do niespełna miliona Graczy w USA. Warto wspomnieć, że obecnie Nomad
jest bardzo cenionym przez kolekcjonerów eksponatem muzealnym i jednocześnie
jedną z najciekawszych maszynek wideo poprzedniej dekady. Zdobycie nowej i
zafoliowanej graniczy z cudem.
To
nie koniec. Jeżeli myślicie, że na światło dzienne wyszły tylko dwa
przenośniaki Segi, to jesteście w grubym błędzie! Nie dalej jak w tym roku
na imprezie ATEI w Londynie matczyna firma Sonica zaprezentowała światu swój
najnowszy projekt, nazwany SEGA Vision. Sprzęt jednak nie jest nastawiony na
gry – to „tylko” mobilny odtwarzacz MP3/4 z tunerem TV. Chociaż biorąc pod
uwagę pozycję Niebieskich wśród wydawców jest niewykluczone, że z czasem
system otrzyma specjalnie dedykowane tytuły (do kupienia ewentualnie z
poziomu sieciowych usług – SEGA Vision z wyjątkiem slotu na karty nie ma
wejścia na kartridże czy miniCD), bądź po prostu zaoferuje wysłużone gry ze
starszych konsol firmy. Pożyjemy, zobaczymy. Ja mam nadzieję, że projekt
spotka się z przychylną krytyką i znajdzie wielu nabywców. SEGA, powodzenia!