Z Cyklu: Co się stało z tamtymi
seriami - SEGA Rally |
Autor - Veteranus
Dziś wcale nie taki długi cykl, który zapisał
się jednak w historii konsolowych i automatowych wyścigów na stałe. Ci,
którzy pamiętają czasy Secret Service i pamiętne pojedynki, co jest lepsze:
PSX czy Saturn, doskonale znają tą serię.
Efektowne poślizgi na zakrętach, żyjące otoczenie, dynamika, klimat salonów
arcade, stale powiększający się asortyment fur i tras… oto kilka imion SEGA
Rally.
Gry, które powstają
początkowo na automatach, mają to do siebie, że nastawione są raczej na
intensywną I wcale długą rozrywkę. Widać to w przypadku gier Segi, która
przenosiła swoje najlepsze arcade’owe produkcje na systemy domowej rozrywki.
Zdarzały się co prawda wyjątki, ale one tylko potwierdzały regułę. Nie
zmieniało to jednak faktu, że takie SEGA Rally Championship było pozycją
obowiązkową. Uznana za jedną z najlepszych wyścigówek w historii, SRC
przeniesiona została na konsolę Saturn, deklasując Ridge Racer na PSX, z
którym to nie udało się wygrać Daytonie USA. Co oferowała pierwsza część?
Niby niedużo, bo tylko trzy trasy, dwa auta plus jedno do odblokowania.
Mało, co?
Trzy trasy i jedna do odblokowania, do tego
niedużo opcji rozrywki i możliwości settingu aut. Wciąż mało? Na pierwszy
rzut oka bowiem kupno SRC oznaczało wiele godzin przedniej zabawy. Ilość
funu, jaka wydobywała się z tej gry była nie do opisania. Autem sterowało
się intuicyjnie, na zakrętach wpadało w poślizgi przy dużych prędkościach.
Oprawa graficzna jak na tamte czasy była powalająca. Było od razu widać,
czym jest moc Saturna. Wysoka rozdzielczość, 30 klatek na sekundę, bogactwo
detali. Dopiero pod koniec 1996 roku SEGA PC zdecydowała się wydać grę na
komputery. Pecetowy port okazał się jednak co najwyżej przyzwoitym tytułem,
który nie wytrzymał konkurencji ze strony Screamera 2 i Rally
Championship’96.
Daytona USA była dobra, ale to SEGA Rally Championship zawojował poletkiem
konsolowych racerów. Palmę odebrał mu dopiero Rage Racer.
Porty SRC ukazały się także na GBA, N-Gage i PS2.
SEGA Rally 2, SEGA 1998 – Arcade, 1999 – Dreamcast, PC.
Sukces pierwszej części I jednoczesny upadek Saturna oraz boom na salony
gier zaowocowały wypuszczeniem drugiej części tej fenomenalnej ścigałki.
Śmigająca na boardzie Model 3 (ta sama płyta, na której hulał Virtua Fighter
3), zgodnie z obietnicami Segi, wypuszczona została także na Dreamcasta, w
bogatszej m.in. o nowe trasy i samochody, wersji. Jak wspomniałem, gra
pierwotnie hulała na boardzie Model 3 i dopóki nie pojawiła się Daytona USA
2, SR2 była najpiękniejszą wyścigówką hulającą na automatach i konsolach.
Wersja na DC nie ustrzegła się jednak dropów animacji, co wcale nie
przeszkadzało jej w zbieraniu wysokich ocen, także pod względem grafiki. Moc
jej zauważalna była szczególnie podczas powtórek. Moc samej gry tkwiła w
jednak w olbrzymich pokładach miodu. Poza znanymi z poprzedniej części
trybami, pojawił się nowy: 10 Year Championship, w którym za zwycięstwa w
wyścigach dostajemy nowe fury. Był to pierwszy racer, jaki pojawił się na
konsoli ze zwiniętym makaronem. Mimo że w chwili premiery nie posiadał
konkurencji, i tak zyskał uznanie wśród posiadaczy DC. Nie tylko dlatego, że
rajdówek na Dreamcasta było jak na lekarstwo, ale przede wszystkim był to
porządny szpil i udana konwersja z automatu.
Godne polecenia wyścigi, kontynuujące dobrą passę SR.
Ważne: nad dwiema pierwszymi odsłonami pracował Tetsuya Mizuguchi.
SEGA Rally 2006. SEGA, 2006 – PS2.
Nietypowe. Odsłona, która nie pojawiła się na automatach, a od razu na
domowym systemie rozrywki. SEGA Rally Revo jest w ogóle grą sprzeczności. Bo
z jednej strony mamy kontynuację linii rozrywki z poprzednich odsłon,
efektowne poślizgi, te same tryby gry z Arcade mode na czele (choć odsłona
ta nigdy nie zawitała na automatach), nowe trasy i fury, które odblokowuje
się wraz z progresem. Z drugiej natomiast SEGA wcisnęła na siłę, żeby nie
powiedzieć, na chama, tryb kariery, obowiązkowy (nie wiedzieć czemu) w
każdej „szanującej się” ścigałce. Tryb mocno przypomina ten, jaki
zastosowano w Juiced i tutaj też jest „wskakiwanie w termin”. Auta się
kupuje, tunninguje i… wygrywa wyścigi. Oryginalne… tja. Tryb kariery nie
podchodził mi w wyścigówkach Segi już od SEGA GT. Po prostu SEGA=Arcade i
tyle. Tak powinno zostać. Ale, by nie zostać w tyle, spece odpowiedzialni za
tą produkcję zaimplementowali ten tryb, choć tak naprawdę jest on najsłabszą
stroną tego tytułu. Innym minusem jest dość przeciętna oprawa graficzna i dropy
animacji, choć te występują bardzo rzadko. Nie ma też multiplayera, co
zakrawa na jakieś bluźnierstwo…
Zdecydujcie się: albo SEGA=Arcade albo SEGA będzie prowadzić równie „udane”
eksperymenty. Gra zła nie była, ale znacząco obniżyła loty serii.
Aha, gra ukazała się tylko w Japonii i Korei Płd. Zresztą nie miałaby czego
szukać w USA i Europie Colin, Richard Burns, WRC… Sami wiecie.
SEGA Rally Revo. SEGA 2007, PSP, PS3, X360, PC.
Przeżywająca kryzys finansowy I twórczy (poza VF5 I odsłonami Yakuzy) SEGA
zdecydowała się wydać kolejną „domową” odsłonę swojej flagowej wyścigowej
serii. Tym razem na konsole „generacji HD” i PSP. Efekt przerósł oczekiwania
wszystkich, bowiem SEGA Rally Revo to nadzwyczaj udana produkcja
przywracająca blask tej zasłużonej choć zapomnianej niesłusznie serii i choć
próżno szukać w niej tytułowej revo – lucji, to jednak czwarta odsłona
gwarantowała przednią zabawę. Zacznijmy od tego, że tytuł miał ciężko na
starcie, szczególnie na X360, który dopiero co dostał PGR4, wcześniej drugą
Forzę. Obydwie konsole miały jeszcze DiRTa, a PS3 na premierę otrzymała
Motorstorm. I tu się zatrzymajmy, bowiem SR z dziełem Evolution Studios
łączą… breje, koleiny świetnie odwzorowane i cieszące oko i efektownie
osiadające na maskach samochodów. Aż przyjemnie zapaskudzić auto. Pięknie -
serio.
Jest wiele tras o różnych nawierzchniach, ale to właśnie breje, błotne
koleiny najbardziej przykuwają uwagę. Otoczenia też były niczego sobie, żyły
swoim życiem, mieniły się barwami, choć wkurzały niewidoczne ściany. Czy coś
trzeba dodawać więcej? To stara, dobra SEGA Rally ze sprawdzonymi
schematami, arcade’ową dawką radochy. Niczym nieskrępowana rozrywka,
pozbawiona niepotrzebnych udziwnień z przyjemną oprawą.
Gdyby nie to, że gra wyszła w mniej więcej tym samym okresie, co PGR4 i
mając groźnego rywala w postaci DiRT, byłoby ekstra. A tak, bardzo dobry
tytuł, który jednak przepadł. Szkoda…
Rzec można, że to jest ta sama gra co SR Revo, z kilkoma dodatkami, w tym z
pustynną trasą z pierwszej odsłony serii. Praktycznie platformą docelową był
automat oparty na boardzie SEGA Europa-R.
Szkoda, że gra została wycofana z PSN i XBLA
już w 2012 roku.
Osobiście bardzo bym chciał, by SEGA stworzyła nową odsłonę SR. Niestety,
nie zanosi się na to. Poletko wyścigów i tak zrobiło się za ciasne, sami
Niebiescy zaś niespecjalnie kwapią się do reanimowania serii, które przyniosły
im sławę i kasę. Szkoda, bo mimo ścisku na tym poletku, brakuje konkretnej
arcade’owej ścigałki na szutrze, błocie i asfalcie. Nie chcę powtarzać, że
dla Rallisport Challenge 3 kupiłbym konsolę Microsoftu. Nie chcę ględzić, że
wraz z pierwszym DiRTem Colin (RIP) przestał być… Colinem. Nie chce mi się
zanudzać, że licencja WRC w łapach Milestone to jakaś pomyłka. Cóż więc
mogę? Ano odpalić Saturna albo DC ewentualnie PC…
Zachęcam Was również do odwiedzenia nadzego
działu Downloads - znajdziecie tam
dema PC-towych wersji SEGA Rally i SEGA Rally 2 (przyp. red. - Rolly).