Witajcie! Stęskniliście się pewnie, co?
Mam dla Was zaległy test nadzwyczajnego urządzenia - kabla VGA, który
jest dostępny od jakiegoś czasu na Allegro od TheFoo. Zapraszam do lektury!
W artykule na
chwilę obecną nie ma moich zdjęć (wszystkie są własnością twórcy kabla -
thefoo). Wrzucę je w najbliższym czasie.
Ostatnie lata to ogromny wzrost
popularności telewizorów LCD i LED,
obsługujących rozdzielczości HD. Nie da się tego nie zauważyć - już
niemal w każdym domu nowe 'elcedeki' wyparły na dobre ukochane
kineskopowce. Skorzystały z tego konsole obecnej generacji, oferując
przy okazji niesamowitą jakość wyświetlanej grafiki. W dzisiejszych
czasach nikogo nie dziwi gra lub film odpalony w jakości FullHD,
czyli w rozdzielczości 1920x1080p. Zatwardziali posiadacze starszych
konsol nie cieszą się jednak z takiej sytuacji, gdyż na dużym ekranie
ich ulubione tytuły sprzed lat wyglądają koszmarnie. Rozmazane kolory,
rozciągnięty na siłę obraz... Skądś to znamy? Oczywiście, podłączając
Dreamcasta przez zwykły kabel RGB do trzydziestodwucalowego molocha
będziemy świadkami właśnie takich zdarzeń. Nie jest to zbyt miły widok i
nie, nie da się do tego przyzwyczaić. Po upływie kilku minut nasze oczy
będą miały dość, a my natychmiast wyłączymy konsolę, bo przecież w
takich warunkach grać się najzwyczajniej nie da.
Na całe szczęście jak z każdej
sytuacji, tak i z tej można wyjść niemal bez szwanku. Otóż
inżynierowie Segi w drugiej połowie lat '90. ubiegłego wieku wpadli na
wspaniały pomysł, dodając do standardowych i znanych każdemu trybów
wyświetlania obrazu 50Hz i 60Hz jeszcze jeden, umożliwiający odpalanie
gier w niebotycznej jak na tamte czasy rozdzielczości - 640x480
pikseli. Tryb ten pozwalał na podłączenie kablem VGA konsoli
Dreamcast bezpośrednio do monitora, wyzwalając tym samym pełną moc
platformy Niebieskich. Skok grafiki pomiędzy tymi samymi tytułami
odpalonymi na zwykłym TV i monitorze był więcej niż zauważalny. Gry
nabierały kolorów, płynności i działały jakoś... szybciej. Wydawać by
się mogło, że to niemożliwe - jak zwykły kabel może dokonywać takich
"cudów"? Pukałem się z niedowierzaniem w czoło, w duchu naśmiewając się
z opinii w Internecie. Do niedawna.
Jakiś czas temu pod moją strzechę trafił
bowiem kabel VGA, wyprodukowany od podstaw przez znanego z Allegro
sprzedawcę gier na Dreamcasta - thefoo. Kabel kosztował 109
złotych, co było w moim wypadku jedną z większych inwestycji w DeCe od
dłuższego czasu. Przyznam, że już chyba drugi rok byłem zainteresowany
podobnym osprzętem i opcją podłączenia konsolki do monitora od PC,
aczkolwiek wcześniej wymagałoby to ode mnie bezpośredniej ingerencji w
hardware. Bałem się jak diabli jakichkolwiek niepożądanych skutków w
trakcie przeróbki. A to, jak wiedzą osoby z zerowym doświadczeniem
elektronicznym, byłoby bardziej niż prawdopodobne. Dlatego na planach
się skończyło. Na szczęście na Allegro od niedawna działa Radek, który
okazał się także moim zbawcą. Kilka na szybko wymienionych maili (z
cyklu: "Panie, czy to na pewno działa?") upewniły mnie, że mam do
czynienia z porządnym i godnym zaufania Sprzedawcą. Paczka przyszła po
dwóch dniach od wysyłki. Dobrze zapakowana skrywała prawdziwy skarb na
scenie DC - kabel VGA z obsługą tzw. scanline'ów. Czym jest ta
opcja, postaram się wyjaśnić później. Na razie chciałbym przedstawić,
jak kabel prezentuje się z zewnątrz.
Cóż, kabel jak kabel... Gdybym nie
wiedział, że został robiony garażowymi metodami, na pewno nawet bym tego
nie zauważył. Zarówno wtyczka, jak i dalsza część wygląda bardzo
profesjonalnie. Nie ma mowy o chałturze, czy widocznym połączeniom
elementów. Estetyka przede wszystkim - to chyba nieoficjalne motto
producenta.
Kabel składa się z wtyczki zaiwanionej z
oryginalnego kabla SCART. Około metr dalej znajduje się mała, czarna
skrzyneczka z dwoma przełącznikami - o których napiszę później, bo
dotyczą one bezpośrednio scanline'a. Skrzyneczka jest jednocześnie
rozgałęźnikiem, z którego wychodzą dwa kable. Jeden podąża już prosto do
wejścia VGA, a drugie służy do podłączenia głośników pod DeCe. W mojej
wersji na końcu były wtyczki CHINCH, które nie pozwoliły mi od razu
cieszyć się z dobrej jakości dźwięku (Sprzedawcy zapomniałem wyjaśnić,
że grał będę nie na TV, a na monitorze). Jednak pomocy udzielił
właściciel osiedlowego sklepu z elektroniką, oferując mi stosowną
przejściówkę za cztery złote. Pomimo chińskiego rodowodu, adapter
zadziałał od razu, przez co mogłem rozkoszować się dobrze brzmiącym
audio.
Podłączenie tego zestawu nie sprawiło mi
wiele trudności, chociaż z dziennikarskiego obowiązku muszę wspomnieć o
pewnym problemie, który pojawił się na samym początku. Po włączeniu
konsoli okazało się, że monitor nie widział żadnego sygnału!
Rozwiązanie było bardzo proste, wręcz trywialne - należało bardzo mocno
wcisnąć wtyczkę w konsoli. Ale tylko miało to miejsce za pierwszym
razem, przy kolejnych już nie trzeba było używać siły, aby monitor
załapał, co ma wyświetlać.
Szybko ustawiłem na mojej dziewiętnastce,
aby monitor nie rozciągał obrazu (wyświetlał tak, jak mu każe podłączona
konsolka) i rozpocząłem wielogodzinne testy. Na pierwszy ogień
poszedł oczywiście mój ulubiony, ubóstwiany przeze mnie od lat tytuł,
Jet Set Radio. Z ogromną uwagą wyjąłem GD-ROM z pudełka i wrzuciłem
do uśmiechającej się paszczy Makarona. Z miejsca zauważyłem, że kolory
nabrały życia, a wszystkie efekty - takie, jak niesamowity blur ciągnący
się za rolkami postaci - stały się jeszcze bardziej płynne! "To
niemożliwe!" - wyjąkałem, po czym natychmiast wziąłem się za
kontynuowanie niegdyś zaczętej kariery.
Najbardziej byłem ciekaw tego, jak
wyglądają bijatyki - zarówno 2D, jak i 3D. Na swojej półce
posiadam kilka oryginałów z tego gatunku, ale tylko w wersji japońskiej.
Zawsze do ich odpalania służył mi niezastąpiony DC-X, wygrany kiedyś w
konkursie na forum SEGA Support Site (ahhh... nie mogę się przyzwyczaić,
teraz to SEGA-SKY). Na zwykłym TV nie miałem żadnych kłopotów, po
wrzuceniu do czytnika DeCek trochę pogrymasił, ale zawsze poprawnie
wyświetlał obrazek nakazujący włożenie importowanej gry. Przy
zmienionym kablu, DC-X nie wyświetlił niestety nic. Mój wrodzony
spryt nie pozwolił mi tego tak zostawić. Wbrew wszystkiemu, podmieniłem
płytkę na japońskiego Soul Calibura. Poszło! Tak, to tylko program
DC-X nie wspiera VGA, ale gry już tak. Dodam, że Utopia pracuje na
takich samych zasadach, także nie sugerujcie się czarnym ekranem na
początku.
Soul Calibur, jak mogłem się spodziewać,
także wyglądał o niebo lepiej. Widząc gry odpalone na monitorze śmiem
twierdzić, że już nie wrócę do zabawy na zwykłym telewizorze. A już
na pewno nie do bijatyk 2D - i tu na myśli mam przede wszystkim
Marvel vs Capcom 2, który prezentuje się bajecznie! Barwy są bardzo
nasycone, wszystko hula niesamowicie płynnie. Oczy doznają wręcz
orgazmu, widząc szczegóły postaci, drobnostki, których wcześniej nie
widziały. Aż chce się grać! Mimo że jestem totalnym noobem jeśli chodzi
o ten gatunek, dzięki wyraźniejszej prezencji przeszedłem o dziwo kilka
walk pod rząd. Fakt, dłonie mnie bolały jak diabli (pad od DC nie jest
stworzony do bijatyk; w tej kwestii arcade stick, którego testowałem na
meetingu w Łodzi, sprawuje się naprawdę dobrze), ale widoki
zrekompensowały ten minus. MvC2 oferuje wysoką rozdzielczość, autorzy
gry nie trzymali się na szczęście starego trybu 320x240p, z którego
swojego czasu kochał korzystać SNK. Dlatego też gra wygląda świetnie.
Chociaż nie jest powiedziane, że produkty właśnie marki SNK (wszelkie
porty z Neo Geo - Garou: Mark of the Wolves, Metal Slug, itd.) w trybie
VGA będą wyglądały gorzej. Jest oczywiście lepiej, a gry pokazują swój
pazur. Można na nowo odkryć tła i sylwetki ulubionych postaci.
Żeby nie było, że testy ograniczam
wyłącznie do kilku gier, odpaliłem ostatni hicior - Sturmwinda.
Podłączyłem słuchawki, zgasiłem światło... I oniemiałem! Ta gra
najwidoczniej była tworzona pod VGA, ponieważ dopiero na monitorze
Sturm' zasuwa, aż miło! Animacja przeciwników jest wyraźnie szybsza,
tytuł nabiera rumieńców i potrafi pozytywnie zaskoczyć posiadaczy
dowolnej konsoli - nawet obecnej generacji! Tak powinien wyglądać każdy
nowy tytuł tworzony z myślą o Dreamcaście. Ale do rzeczy.
Na VGA widać więcej detali, jak choćby lekka mgiełka po
wybuchach, czego na TV nie uświadczyłem.
Dreamcast emulatorami stoi, więc nie
byłbym sobą, gdybym nie przyjrzał się bliżej jakimś starym produkcjom.
Jako że dysponuję czytnikiem kart pamięci dla DeCe, spróbowałem z
lubianymi przez Graczy Sonic the Hedgehog 3 i Contra Hard Corps na
GENS4ALL. Przy okazji włączyłem magiczny przełącznik zwany Scanline i
przekonałem się, czym właściwie jest ten tryb. Scanline to nic innego,
jak poziome pasy (są różne grubości owych pasów, na dodatek można
powiększyć ich częstość na ekranie), które jak gdyby odgraniczają piksel
od piksela na ekranie. Efekt przypomina obraz wyświetlany przez
monitory montowane w stacjach arcade. Brakuje tylko gęstego dymu
papierosów - wtedy zupełnie poczułbym się, jak w kultowych wozach
Drzymały. Generalnie scanline jest wg mnie tylko dodatkiem, którym
większość osób nie będzie sobie zaprzątała głowy i uzna go wyłącznie za
ciekawostkę. Dla mnie nie jest to opcja, którą włączam za każdym razem,
gdy odpalam jakiś tytuł działający w 240p. Po prostu wolę "czyste"
piksele, choć może z czasem zacznę doceniać i ten tryb.
Jestem
bardzo zadowolony z kabla VGA.
Obyło się bez rozkręcania konsolki, bez mozolnego wycinania otworów w DC i
nieoczekiwanych problemów. Wszystko działa zupełnie tak, jak należy. Po
kilkunastu godzinach spędzonych przed monitorem, z dobrym dźwiękiem w grach
i świetnym obrazem, mogę śmiało napisać, że
polecam zakup podobnego kabla każdemu.
Jest to wręcz konieczny zakup w erze płaskich telewizorów i monitorów.
Jeżeli chcecie pielęgnować w sobie miłość do Dreamcasta i zajebistych gier
arcade, po prostu wypada mieć możliwość podłączenia Makarona przez VGA. To,
jak to zrobicie - czy przez własnoręcznie wykonany kabel czy też kupiony -
pozostawiam w całości Wam. Jednak
jeżeli nie czujecie się na siłach, aby przygotować samodzielnie wyjście VGA
do Dreamcasta, polecam z całego serca zakup kabla na Allegro bądź eBay'u.
Ja kupiłem i nie mogę narzekać.Link do aukcji :
|