Dawno, dawno temu,
za czasów, gdy w moim domu gościło jeszcze Commodore 64, było nie wiele
gier, które przykuwało takiego szczeniaka jak ja do monitora. Pewnego dnia odkryłem na jednej zakurzonej kasecie grę Pt.
Outrun.
Miała te zalety, dzięki którym poszło do kosza kilka joysticków. Doskonała
grywalność i wspaniała jak na tamte lata grafika. Nie wiedziałem,kto ją zrobił, kim był i co chciał przekazać. Po kilku latach, przypadek a może przeznaczenie, skierował mnie na drogę
nazwaną SEGA Saturn. Gdy kończyłem po raz kolejny jedną z gier na tą
konsolę – dokładnie Virtua
Fighter 2 – ciągłe męczyło
mnie wrażenie „ to jest mistrzostwo” – wtem w finałowych
napisach ujrzałem wielkimi literami – Yu
Suzuki. Co by tu nie pisać – krótki życiorys legendy czas zacząć.
Jego imię i nazwisko można kojarzyć nawet równoznacznie z samą firmą
SEGA. Przez ponad 20 lat dostarczył wiele niezapomnianych wrażeń – graczom
starej jak i nowej dekady. Każda jego nowa gra gromadziła tłumy przed
salonami arcade, wyzwalała niezapomniane emocje i zapadała na długo w pamięć.
Geniusz, który miał był odpowiedzią Segi na S.Miyamoto – według
wielu graczy stał się odpowiedzią znacznie przewyższającą możliwości głównego
„mózgu” Nintendo.
Już od 1985 roku Suzuki zaoferował nie wyobrażalne jak na tamte czasy
produkty, które deklasowały resztę konkurencji nie tylko grywalnością ale
i technologicznie potrafiły oszołomić nawet największych przeciwników z
branży.
Jego sukcesy przeniosły się także na konsole stacjonarne, o czym poczytacie
ciut później. Teraz zajmijmy się korzeniami pana Yu.
Urodził się 10 czerwca 1958 roku w Iwate, mieście znajdującym się na północnym
wschodzie Japonii. Jego ojciec Yuzuru i matka Taka byli pianistami i tą pasją
próbowali również zarazić syna. Gdy im się to nie udało, starali się
zrobić z niego dentystę – ale niestety oblał z kretesem egzamin wstępny
do szkoły wyższej. Sam Suzuki uwielbiał grać na gitarze – ale jak kiedyś sam stwierdził
„Niezależnie od jak długo bym grał i ćwiczył to i tak nigdy nie będę
lepszy”, wiedział więc że z tym zawodem nie może wiązać przyszłości.
Mimo to często grał w klubie o nazwie „Muscat”.
Łącząc swoje graficzne zainteresowania z novum, jakim w owych czasach było
programowanie komputerowe zaczął studia na Okayama University Science, które
ukończył jako specjalista w 1980 roku.
Już 3 lata później dołączył do korporacji SEGA jako programista. Na początku
swojej kariery stworzył maszynę arcade o nazwie Hang-On,
która oprócz doskonałej zabawy dawała także wrażenie realistyczności
poprzez zamocowaną makietę motocykla, z hamulcami itp. Tytuł okazał się wielkim sukcesem, dzięki któremu Suzuki-san stał się głową
studia Research &
Development Departament #2 (w skrócie
AM2)
i otrzymał wolną rękę na kolejne swoje pomysły i ich realizacje.
Yu potrafił doskonale zarządzać swoją drużyną, dzięki czemu już w
niespełna rok później światło dzienne ujrzał kolejny jego projekt. Tłumy
graczy ponownie zostały oszołomione. niespotykana kabina arcade, intensywność
strzelania i fenomenalna grafika oraz szybkość nie pozwoliły tysiącom
graczy przechodzić obojętnie obok salonów gier, w których stał Space
Harrier.
Kolejne lata były złotym
czasem dla Suzukiego i jego ekipy. Następne pozycje jak
Outrun,
Power Drift czy Virtua
Racing zostały w krótkim czasie
mega-hitami.
Mimo to zespół AM2 nie spoczął na laurach i w 1993 stworzył pierwszą
prawdziwą bijatykę 3D. Świat rozrywki m.in. w Japonii ponownie oszalał na
punkcie nowej gry od mistrza, a sama gra została uhonorowana wyróżnieniem z
dziedziny informatyki na Permanent Collection Research Smithsonian Institute w
Waszyngtonie.
Yu Suzuki nie ograniczył się tylko do rynku arcade. Na polecenia centrali
Segi studio AM2 zaczęło portować i tworzyć gry na konsole stacjonarne.
W 1991 rpg o nazwie
Sword
of Vermilion na Mega
Drive, został bardzo ciepło przyjęty
przez krytyków z branży wideo. Prawdziwy szok jednak przyniosła era
32-bitowa. Zespół konwertował takie gry jak
Daytona
USA, Virtua
Cop 1&2 czy Fighting
Vipers – które stały się
szlagierami na konsolę Saturn. O geniuszu ludzi pracujących w teamie przesądził jednak produkt, który
obalił mit o zacofanej architekturze 3D Saturna. Mowa oczywiście o Virtua
Fighter 2, pozycja ta stała się nie
tylko wzorem graficzno-systemowym do naśladowania, ale i okazała się
najlepiej sprzedająca grą na konsole niebieskich – która rozeszła się
w nakładzie ponad 1,7 mln kopii. Wszystkie sukcesy zmotywowały samego Yu Suskiego do jeszcze większego wysiłku,
choć on sam chciał tworzyć coś nie do podrobienia, niespotykanego. Tak w jego głowie narodził się projekt
ShenMue. Niestety ograniczenia sprzętowe na 32-bitowej konsoli nie pozwalały na dobre
wykorzystanie jego pomysłu (choć wielu fanów oniemiało z zachwytu, gdy
pokazał światu film z tech demo Shenmue na konsole Saturn, który wygenerował
nie możliwą wręcz dla tego sprzętu grafikę i animację). W 1999 marzenia Suzuki-sana mogły wreszcie wypłynąć na szerokie wody. Na rynku debiutuje SEGA
Dreamcast - konsola, która oprócz
doskonałych parametrów oferuje jeszcze możliwości sieciowe. AM2 przechodzi
do ofensywy.
Na DC pojawiają się piękne i wspierające rozgrywkę online
Outtrigger
(który zaskakuje wszystkich swoim
doskonałym silnikiem 3d i grafiką) czy efekt wielkiej miłości do samochodów
jednej z najbardziej znanych marek na świecie - prawdziwy symulator wyścigów
– Ferrari F355
Challenge, o którego kopię prosi sam
Rubens Barrichello ze stajni Formuły 1.
Mimo tylu hitów, była jeszcze jedna pozycja, na którą czekali wszyscy -
nie tylko posiadacze makrona. Jedno słowo, a jak wiele emocji wzbudzało -
Shenmue. Gra, którą sam Suzuki określił jako F.R.E.E
(czyli Full Reactive Eyes Etertaiment). Mimo iż w tytuł ten został włożony ogrom pracy i pieniędzy (mówi się o
ponad 70 mln. $), gra była warta świeczki – niestety dla nielicznych,
którzy docenili czar tej pozycji. Przy okazji Shenmue ekipa AM2 stworzyła przełom w grafice, nad którą
zachwycały się wszystkie serwisy internetowe, ale i także coś nowego w
samej rozgrywce – płynący czas. Do niego dostosowano życie ludzi, których poznawaliśmy każdego dnia na
inny sposób. Dodatkowo porywający scenariusz i genialna muzyka – spowodowała, że
sygnatura Yu Suzukiego świeciła wyjątkowym blaskiem i do dziś trzyma ten
poziom.
Mimo to sama gra nie dała rady utrzymać DC na rynku i ustąpiła pola walki
PS2. Suzuki mimo to zdążył stworzyć jeszcze inną grę, która zdobyła
„niespotykaną” sławę – dzięki temu, że nie została
wydana. Propeller Arena
– podniebna, niesamowicie efektowna strzelanina - bo niej mowa –
pokazała kunszt programistów i w jak łatwy sposób przychodziło im
tworzenie gier na konsole z zakręconym logiem.
To było pożegnanie i oficjalny koniec – koniec Dreamcast’a. Zaczęły się ciężkie czasy, które spotęgowała śmierć Isao Okazwy
– głównego inwestora i prezesa Segi.
Po restrukturyzacji wszystkie team’y zostały przemianowane w inne zespoły
lub połączone. dostały także polecenie pisania gier na wszystkie
dostępne platformy.
Yu Suzuki nie krył rozczarowania. Potężna, rozbudowana i z niebotyczną grafiką
Virtua
Fighter 4 powędrowała na PS2 , która
mimo debiutu na konsoli niefirmowanej logiem niebieskim – sprzedała się
bardzo dobrze. Także kontynuacja mega grywanego hitu z przed lat -
Outrun’a
wywołała wyjątkowo pozytywne odczucia nie tylko wśród miłośników
arcade ,ale i także graczy PC’towych.
W 2003 roku SEGA połączyła się korporacją Sammy. Wtedy zaczął się
koszmar dla wszystkich programistów Segi. Wielu z nich straciło prace, a sam
Yu Suzuki został zmuszony do opuszczenia AM2 (której nowym szefem został
Hiroshi Kataoka), na rzecz studia Digital
Rex.
Trzy lata później nowe studio Suzuki-sana tworzy innowacyjną bijatykę
wykorzystującą ekran dotykowy tzn. Psy-Phi.
Mimo tłumów testujących nowy automat i ogromnej mocy jakim obdarzony został
Lindbergh oraz bardzo pozytywnych reakcji na grę – obecny prezes H.
Satomi SEGA-Sammy kasuje projekt studia Digital Rex.
Dziwny los spotyka także wyczekiwane przez wielu fanów
Shenmue
Online – prace stają w martwym
punkcie mimo kilkuletnich prac sztabu ponad 180 ludzi i silnej promocji szczególnie
w Chinach. Sama saga Shenmue
urywa się niedokończona. Co to spowodowało – nikt tego dokładnie nie wie – spekulowało
się, że sam Yu Suzuki sprzeciwił się polityce włodarzy Sammy.
Mamy koniec roku 2007, przez długi czas nie wiadomo było, gdzie jest, czy coś
tworzy i co się z nimi dzieje. Szczególnie po tym jak w najnowsze odsłonie
serii VF – nie ujrzeliśmy już jego nazwiska. Wszyscy spodziewali się
najgorszego.
Odpowiedź przyszła dość niedawno – legenda powróciła, wraz z nową
drużyną AM Plus R&D.
Mimo, że wyjątkowo nieśmiałe (lub inaczej – już nie w takim
klimacie jak kiedyś), zasilany mocą Lindbergh’a, nowy racer Suzukiego
okazał się jeszcze bardziej dynamiczny i efektowniejszy niż Outrun.
Już wkrótce się przekonamy czy
SEGA
Race TV skradnie serca graczom i otworzy
drogę na dalsze projekty (jak chociażby kontynuację Sagi Shenmue). Trzymamy
kciuki za Ciebie mistrzu i wierzymy w kolejny sukces.