SEGA GT - Recenzja gry  |  Autor - Gumlen & Radek

 

 

Pamiętam jak parę lat temu pierwszy raz zagrałem w Gran Turismo 2. Do gry, niczym magnes przyciągała piękna jak na tamte czasy grafika, ilość samochodów i tras oraz niezwykły realizm...
Po zakupie Dreamcasta chciałem zagrać w coś podobnego. Chciałem zagrać w coś, co by przypominało jakże legendarną grę. Czy SEGA GT spełniła moje oczekiwania ? Odpowiedzi szukaj w poniższym tekście...

Zacznę od intro - naszym oczom ukazuje się pięknie wyrenderowany film, przedstawiający niezwykle dynamiczny wyścig z Renault'em Clio Sport na czele.
Wrażenia jak najbardziej pozytywne, później jest już trochę gorzej. Menu jest proste, mamy do wyboru: Championship, Single Race, Time Attack, Dual Race, Replay Booth, Memory Card, Internet oraz Options. W tle gra muzyka, która po pewnym czasie zaczęła mnie irytować więc ją wyłączyłem...


Przygodę z grą zacząłem od trybu Time attack, w którym możemy wybrać jeden samochód spośród 4 grup. Auta pogrupowane są pojemnością silnika w następujący sposób: Extra - do 1l, B - do 1.6l, A - do 2.0l, SA - bez ograniczeń. Po miłym akcencie, jakim była duża ilość samochodów, przychodzi rozczarowanie ilością tras. Trasy są wymyślone przez autorów gry i nie zachwycają swoją trudnością... Przed wyścigiem możemy wybrać skrzynię biegów - automatuczną lub ręczną (w trybie Single Race możemy też wybrać typ wyścigu: Grip lub Drift). Wyścig wystartował i... wkurzyłem się. Model jazdy jest nijaki, taki bezpłciowy. Nie przypomina to arcade'owego modelu z namiastką symulacji z MSR'a gdzie śmiga się przyjemnie, ani nie przypomina modelu symulacji z F355. Nie jest to też znany z SEGA Rally 2 model jazdy, polegający na wciskaniu gazu do dechy i odbijaniu się od bandy (Że jak? Odbijanie się od bandy w SR2?, ktoś tu chyba zna tą serię tylko z teroii - przyp. Rolly) . W SEGA GT auta wydają się być zrobione z kartonu, są strasznie lekkie. Nie wiem, jak się steruje poduszkowcem, ale pewnie podobnie.


No nic, grałem dalej. Darowałem sobie Time Attack i zacząłem przechodzić Championship Mode. Sam Championship jest bardzo ciekawie zaprojektowany, ponieważ już na początku mamy dostępne prawie wszystkie wyścigi. Oczywiste jest, że na początku nie weźmiemy udziału w każym z nich, bo nie mamy odpowiedniego samochodu. Jednak wraz z postępem gry, ilośc samochodów w naszym garażu powieksza się, ponieważ możemy wygrać samochód w wyścigu. Każdy wybrany przez nas samochód możemy tuningować. Jest sporo części tuningowych, począwszy od opon i zawieszenia, a kończywszy na tłumiku czy turbosprężarce. Jest kilka klas wyścigów, są oficjalne wyścigi oraz "zwykłe". Możemy wziąść udział w wyścigu sponsorowanym i po jego zwycięstwie dostaniemy sponsora, który będzie nam płacił za kolejne sukcesy.
 Są też wyścigi na 1/4 mili oraz milę. Po zrobieniu licencji możemy starać się o dostanie do jakiegoś teamu i jeździć samochodem teamowym. Ja na przykład dołączyłem do teamu Subaru.
Ciekawą opcją jest Carrozzeria Mode, w którym możemy zbudować swój własny bolid. Możemy wybrać pojemność, typ i położenie silnika, napęd na przód, tył lub 4 koła oraz karoserię. Jednak zabawę w tym trybie polecam w momencie, gdy będziemy mieli więcej pieniędzy, ponieważ jest to drogi interes.


Napisałem trochę na temat fizyki, itp., więc przyszła i pora na oprawę audio-wizualną.
Jak już wspomniałem wcześniej, muzyka irytuje po pewnym czasie. Natomiast nie mam zarzutów co do odgłosów samochodów. Słychać całkiem realistyczny ryk silnika, dźwięk wrzuconego biegu czy świst turbo. Natomiast grafika, hmm... jest średnia. Nie zachwyca, ale też nie odpycha na kilometr. Modele aut są proste, nie ma na nich dużej ilości szczegółów. Leżą na nich średniej jakości tesktury oraz czarne szyby, przez które nie widać wnętrza. W grze nie zobaczymy pięknych zachodów słońca rodem z F355 lub świetnie wykonanego deszczu jak w Le Mans 24h. Trasy pod względem szczegółów są lepiej dopracowane. Czasem widzimy w tle statek, wiatraki lub zaśnieżony las, jednak głównie oglądamy bilboardy oraz "płaską" widownię. Twórcy gry nie postarali się pod względem grafiki, a patrząc na wymienione wyżej tytuły można się zastanowić - dlaczego SEGA GT wygląda tak, a nie inaczej ?


Ciekawostką jest możliwośc wrzucenia mini-gierki na VMU, jednak ta zajmuje aż 128 bloków. Drugą ciekawą opcją jest możliwość wymiany samochodów z jednego VMU na drugie. Chociaż wątpie, czy ta opcja ma obecnie sens (takie podejście załamałoby pewnie niejednego developera - przyp. Rolly), bo pewnie ilość Twoich znajomych posiadających Dreamcasta można policzyć na palcach jednej ręki...

W grę warto zagrać, chociażby z ciekawości: "co tam SEGA zmajstrowała". Nie jest to moim zdaniem konkurent, ani tym bardziej pogromca Gran Turismo.

Co o SEGA GT sądzi: radEk ?

Gran Turismo wywołało istną falę wśród posiadaczy PSX’ów... każdy chciał w to zagrać, nawet zatwardziali pecetowcy... SEGA GT jest niczym innym, jak kopią GT. Mamy tu naprawdę sporo samochodów, zdawanie licencji, masę wyścigów (choć pod tym względem GT przoduje), rozbudowany tuning (choć tylko wewnętrzny), a także możliwość skonstruowania własnego samochodu, co jest nie lada gratką, ale o tym za chwilę.


Trasy są naprawdę ciekawe, różnego rodzaju zakręty, pętle esy-floresy i inne przeszkody skutecznie utrudniające jazdę. Wizualnie prezentują się niczego sobie, występują także różne ruchome obiekty, np. wiatraki na jednym z torów robią naprawdę fajne wrażenie. Same trasy też pozostawiają pozytywne odczucia: wyścig o zachodzie słońca czy w nocy pomiędzy neonami reklam mogą co niektórych zauroczyć. Licencje trochę różnią się od tych z GT, tu głównie polegają na przejechaniu trasy w określonym czasie, określonym wozem. Różnorodność licencji nie powala, z co raz wyższą czasy są bardziej wyżłowione. Tuning jest w sumie taki sam jak w GT: opony, tłumiki, hamulce, skrzynie biegów – standard, każde podzespoły możemy też ustawiać według własnego "widzi mi się". Samochodów jest coś koło 100, może mniej, nie liczyłem, wybaczcie . Są tu takie marki, jak: Alfa Romeo, Ford, Opel, Honda, Peugeot, Nissan, Suzuki i parę innych.
Wspomniałem tez o opcji robienia własnego samochodu - możemy wybrać m.in. typ silnika, karoserię, światła, rodzaj skrzyni biegów, itp. Jednak aby skonstruować własną furkę trzeba posiadać specjalne karoserie, których w całej grze jest ok. 35. Większa ich cześć nawiązuje do kultowych już, sportowych samochodów jak Vipera, Aston Martina lub Lamborghini.


Wyścigi są naprawdę dynamiczne, nie ma mowy o ślamazarnym tempie, animka nie zwalnia ani na chwilę. Dźwiękowo też jest jak najbardziej pozytywnie, głosy silników brzmią tak jak powinny, tylko odgłos kolizji jest nienaturalny. Muzycznie jest także dobrze, rockowe kawałki idealnie współgrają z szaleńczą jazdą na pełnym gazie. Wizualnie także OK, choć samochodom przydałoby się ciut więcej polygonów. Efekty świetlne na samochodach w czasie wyścigu prezentują się smakowicie, choć nie powalają na kolana, replay'e pokazują natomiast wszystko to, co najlepsze w czasie wyścigu filmowe ujęcia kamer "robią".
Najbardziej zawiodłem się na modelu jazdy, który jest "pływający", samochód zachowuje się jak kłoda w wodzie i ślizga się po nawierzchni, co wielu graczom może skutecznie obrzydzić grę, bo potrzeba naprawdę sporo czasu, aby opanować model jazdy. Gra wygląda biednie pod względem prezentacji, menusy wyglądają strasznie tandetnie, tak samo z resztą wyglądają niektóre samochody - kanciaste, mało szczegółowe. Ktoś ewidentnie nie przyłożył się do pracy.


Podsumowując, SEGA GT to solidne wyścigi na DeCeka, choć mają parę niedoróbek, zarówno graficznych jak i technicznych, które można by poprawić. Niektóre trasy są też za krótkie i mało zakręcone. Co by nie mówić SEGA GT jest obowiązkowym zakupem dla fanów czterech kółek, a nie fanom dostarczy sporo frajdy, a maniaków symulacji na wstępie odrzuci model jazdy. Takie życie.