Od zawsze wiedziałem, że
połączenie akcji z horrorem to coś dla mnie. Od zawsze wiedziałem też, że są
ważniejsze rzeczy niż gry, więc po Resident Evil 2 i 3 nie było pieniędzy na
odrzucająco drogą grę jaką jest Code:Veronica. Z lekkiego przymusu w me ręce
wpadł Blue Stinger.
Nie ma to jak wędkować z kumplem - Tak jak robili to Eliot i Tim na swej
łodzi daleko od lądu, gdzie w pobliżu była tylko mało znana im wyspa. Eliota
przyciągała pewna butelka należąca do przyjaciela. W środku znajdowała się
pewna postać, była tajemnicza, nawet bardzo... W pewnej chwili Eliot zszedł
do kabiny, Tim został sam i wtedy właśnie nastąpiła eksplozja. Ogromny
meteoryt uderzył w lustro wody tworząc przeogromną półkulę. Tim dosłownie
skamieniał nie dając żadnych znaków życia. Wtedy intro się urywa... A
samotny Eliot ląduje na wyspie, która wydawała się opustoszała, jednak na
nasze nieszczęście, tak nie jest.
Reasumując, w grze gramy Eliot-em, ale w trakcie gry (w zasadzie to na samym
początku) spotykamy kapitana Dogs-a, który również zna lub znał (tego wam
nie zdradzę) Tim-a. Od tego momentu w każdej chwili możemy zmienić postać. Z
opowiadania gra wygląda bardzo szaro, lecz wcale tak nie jest. Zamiast
burzy, ulewy i nocy, mamy piękną słoneczną pogodę, a nasi bohaterowie chodzą
ubrani jak na wakacjach, kolorowe ubranka itp. Ruch postaci grając Dogs-em
można jeszcze znieść, w przypadku Eliot-a jest okropny. Ma nogi jak patyki.
Wsadza nogawki spodni do butów, wyglądając przy chodzie jak kaleka.
Strasznie to wygląda, przyczyniając się do tego, iż grając mamy odczucia
jakby animacja się przycinała, co w rzeczywistości jest oczywiście nie
prawdą. Teraz kilka słów o postaciach drugoplanowych. Pierwszą jest śliczna
pani ze złamaną nóżką. Ratuje nam życie, za co obydwaj panowie się do niej
zalecają, lecz ona woli jednego - no ale nie będę robił z recenzji
telenoweli.
Bardzo ważna jest jeszcze pani-duch czyli tytułowy Blue Stinger.
To właśnie ją trzymał Tim w butelce, lata ona cały czas za głównym
bohaterem, gdyż darzy go pewnym uczuciem. No to teraz kilka słów o
przeciwnikach, są (co jest już w zasadzie tradycją) zombie, roślinki,
wielkie monstra itp. To wiadomo, każdy ma inny styl ataku jak i obrony, co
jest oczywiście plusem. Łatwo je pokonać lecz również bardzo mocno ranią, co
nie jest zbyt miłe bo przy połowie damage kulejemy... Teraz broń, są różne
odmiany : broń palna np. pistolet czy broń ręczna np. siekiera. Działają one
jak najbardziej normalnie ale sposób ich zdobycia jest co najmniej dziwny.
Co trzeba zrobić? No więc, zabić zombiaka z którego wylecą pieniądze
(geeez). Iść do sklepu, podejść do automatu, wybrać giwerę i kupić. Może
autorzy chcieli być oryginalni. No cóż, jeśli tak, to w tym przypadku im to
nie wyszło. Można przyczepić się również do dialogów, są raczej normalne,
lecz są za długie, bo aż kilkusekundowe przerwy między wymienianiem
poglądów, nie owijając w bawełnę, jest to po prostu denerwujące. Pozostaje
muzyka. Do gry pasuje i jest dobra, ale na pewno nie aż tak żeby się bać. No
ale cóż, jeżeli gra horrorem jest tylko na papierze.
Dalej więc grafika. W tym temacie każdy może mieć inne zdanie, ponieważ jest
ona dosyć oryginalna, co dla jednych jest udane, dla innych nie. Ogółem jest
niczego sobie, ładne lokacje, kolory. No właśnie kolory... są prześliczne,
takie cieplutkie, tylko to jest horror (nie, to jest przygodówka - przyp.
Rolly)! I tutaj co? Klapa. Wszystko psują te nieszczęsne barwy, lecz według
mnie grafika spoglądając na BS jak na nie mroczną grę jest ładna. Twarze
zostały zrobione na wzór mangi, co widać od pierwszego rzutu okiem. Nawet to
wyszło na dobre, tyle tylko, że nie każdy lubi duże oczka. Gra jest grą FPP
czyli zza pleców bohatera. Fajnie ale tylko wtedy, gdy jesteśmy na otwartej
przestrzeni, bo w pomieszczeniu kamera lekko wariuje, co niestety oddziałuje
na nas negatywnie...
Po wszystkich plusach i minusach można mieć mieszane odczucia, więc narzuca
się pytanie : Jak z grywalnością? A no nie tak źle, choć mogłoby być lepiej.
Można pograć godzinkę, nawet dwie, lecz później totalna nuda. Na duchu
podtrzymuje nas fabuła. To dzięki niej posiedzisz dłużej, bo tajemnica pół
śmierci Tima jest odkrywana stopniowo. Z wcześniejszych wypowiedzi wynikało,
że gra jest słaba jako horror. To fakt, spalone na całej linii. Jeśli chcesz
się bać, to poszukaj czegoś innego.
Reasumując, gra jest dobra, można pograć. I momentami nieźle się bawić, lecz
nazywając ją horrorem (cały czas się zastanawiam gdzie było napisane, że ta
gra to horror - przyp. Rolly), niestety totalnie się nudzić.
|