Capcom vs SNK 2 - Recenzja gry  |  Autor - Radek

 

Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat na poletku dwuwymiarowych bijatyk bezapelacyjnie rządziły dwie firmy: Capcom, który rozgrzał wszystkich graczy do czerwoności za sprawą bestsellerowej serii Street Fighter i SNK. Firma znana wielu automatowym wyjadaczom, dzięki takim seriom jak: Metal Slug, Samurai Shodown czy King of Fighters. Owe gry odnosiły wielkie sukcesy zapewniając ich twórcom masę zielonych papierków. Jako, że każdy lubi łączyć przyjemne z pożytecznym i zarobić jeszcze więcej, SNK i Capcom doszli do konsensusu w sprawie dalszych gier i tak oto narodziła się pierwsza część Capcom vs SNK, która wywołała niemałe poruszenie wśród graczy. Ba, można powiedzieć, że istny orgazm. Tak czy inaczej gra sprzedawała się jak ciepłe bułeczki i sequel był niemal pewny.

Roku pańskiego 2001 Capcom vs SNK 2 stał się faktem uderzając ponownie w posiadaczy Dreamcast-ów i PS2. Pierwsze co rzuca się w oczy to trójwymiarowe tła i ilość postaci. Fighter-ów mamy 48 pochodzących z takich gier jak Street Fighter, Fatal Fury, King of Fighters, Art of Fighting, Darkstalkers, Last Blade czy Samurai Shodown. Dodatkowo swój debiut (i to dobry przyp. Rolly) w serii ma Kyosuke (gościu z Project Justice) i Rock Howard z Garou : Mark of the Wolves. Różnorodność postaci jest więc ogromna i zadowoli każdego fana 2D klepek. Jak jesteśmy przy zawodnikach warto napomknąć o tzw. opcji color edit, która służy do dowolnego przestawiania kolorów ubrań fighter-ów, a także edytowania imion. Fajna opcja. Druga sprawa to trójwymiarowe tła, które są sporą zmianą w stosunku do pierwszej części. Niektórych takie rozwiązanie może odrzucić, ale zależy to tylko i wyłącznie od gustów. Aren mamy 9, są one rozmieszczone w najróżniejszych miejscach na całym świecie: Nowy Jork, Londyn, Osaka, to tylko część z nich. Miejscówki są niezwykle urozmaicone, posiadają sporo ruchomych elementów (poligonalnych zaznaczmy), np. latający helikopter, nadpływający statek, kręcące się wiatraki. Jest na czym zawiesić oko (szkoda, że zabrakło ładnych animacji otwierających walkę jakie pojawiły się w części pierwszej - przyp. Rolly).

Same walki stanowią kwintesencję Capcom vs SNK 2 – masa rozbłysków, szybkich kopnięć, uderzeń i oczywiście wszystko to śmiga nienagannie płynnie. Tak jak w poprzedniej części mamy grooves, które tym razem rozrosły się do sześciu sztuk. Nie kumatym wyjaśniam że owe grooves-y to style walki, które odpowiadają za umiejętności podczas walki np. dashowanie, blockowanie, recovery, safe fall-e i tak dalej. Od strony trybów gry jest także słodko. Główny tryb, czyli arcade dzieli się na trzy części: ratio match – dobieramy swój ulubiony zespół i zdobywany punkty gp, 3 on 3 – jak nazwa wskazuje walka trzech na trzech i single match – czyli obijamy mordy w pojedynkę. Jest także tryb survival w którym możemy się zmierzyć przeciw wszystkim fighterom w grze.

 Dostępna jest także opcja practice w której możemy poćwiczyć dowolnym wojownikiem na dowolnej planszy. Fajny patent natomiast wiąże się z ratio system, czyli 4 punktami siły. Owe siły możemy rozdzielić na poszczególnych członków ekipy. Przykładowo możemy grać jednym napowerowanym fighterem na maxa lub grać trzema z czego dwóch to leszcze. Taki podział daje spore pole manewru do eksperymentowania.

Graficznie gra prezentuje się niezwykle miodnie. Areny o których już wspominałem są niezwykle dopracowane, kolorowe i dodatkowo działają w high-resie. Jednak wiąże się z tym pewien szkopuł, otóż niektóre postacie zostały wrzucone do gry bez żadnego liftingu toteż wyglądają badziewnie (vide Morrigan). Dopełnieniem całości jest low-res na fighterach, co wygląda trochę śmiesznie patrząc na areny. Mimo wszystko Capcom vs SNK 2 jest jedną z najlepiej dopracowanych graficznie gier 2D.

 Oprawa audio według niektórych nie pasuje do klimatu gry, mnie osobiście soundtrack niezwykle przypadł do gustu. Same odgłosy są pierwszoligowe i do tych nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Capcom vs SNK 2 jest tytułem musowym dla każdego fana dwuwymiarowego szaleństwa i żaden miłośnik tworów Capcom-u i SNK się nie zawiedzie. Polecam bez zająknięcia!