Crazy Taxi : Catch a Ride - Recenzja gry  |  Autor - Tomcio

 

Przeniesienie swoich flagowych gier na najbardziej popularną konsolę na rynku – oto przepis na zmniejszenie deficytu finansowego chyba każdego wydawcy gier w branży.

Podczas gigantycznych problemów, przypadających na lata 2001 – 2003, skorzystał z niego także koncern SEGA. Postanowił on odpowiednio przystosować parę hitów z DC na potrzeby GBA. Rezultatem tego było pojawienie się na przenośnej konsolce Nintendo m.in. Jet Set Radio, Virtua Tennis czy Crazy Taxi (* małe sprostowanie - wszystkie te gry powstały tylko i wyłącznie na licencji Niebieskich, którzy nie mieli udziału w fazie developingu i dystrybucji - przyp. Rolly). W kilku przypadkach porty trzymały satysfakcjonujący poziom i niedaleko im było do jakości pierwowzorów.
                                       
W grupie tej nie ma niestety Crazy Taxi : Catch a Ride. Gra bowiem jest tylko popłuczynami po stacjonarnej wersji „Szalonej Taksówki” i – pomijając nazwę i schemat rozgrywki (rozwozimy naszych szalonych klientów i zbieramy wysokie honoraria) – nie ma z nią nic wspólnego. Jednakże pierwsze chwile spędzone w menu głównym nie pozwalają tego poczuć – są przecież obecne wszystkie tryby z oryginału, włącznie z Crazy Box. Ba, kierowcy też zostali. Ale! Coś zaczyna śmierdzieć po rozpoczęciu zabawy.
                                       
Największy odór unosi się oczywiście z przeciętnej oprawy A/V i co najgorsze - prędkości zabawy (framerate jest wyjątkowo niski). Przyłożono się w zasadzie tylko do częściowego odwzorowania topografii miasta. Osoba znająca część pierwszą na wylot, z miejsca rozpozna wszystkie ważniejsze punkty miasta. Oczywiście napisałem to trochę na wyrost, gdyż za sprawą słabej grafiki ciężko jest w nim się odnaleźć (co będę dużo pisał – spójrzcie na dostępne obrazki). Muzyka, stanowiąca jedną z wizytówek dużego CT, została wycięta. Zamiast zakręconych kawałków takich kapel, jak The Offspring lub Bad Religion dostaliśmy jakieś marne muzyczki, nic sobą nie reprezentujące. Najlepiej od razu ściszyć głos.
                                      
To nie jest tak, że przenośna edycja tej jednej z najlepszych arcade-owych gier ever jest całkowicie do bani. Widać, że twórcy bardzo chcieli, by gra była dobra – są przecież wszystkie tryby z DC-kowego CT, tricki, a miasta są łudząco podobne. Można by rzecz, że sam GameBoy był ograniczeniem dla tej gry (grafika 3D, wykręcona muzyka wysokiej jakości, speed). Dodatkowo brak typowo arcade-owego modelu jazdy, słabe sterowanie nie pozwalają mi zaliczyć jej do grona dobrych pozycji, a tym bardziej polecić jej fanom. Obędzie się bez mojej rekomendacji.
                                      

PS. Pamiętacie! Wersja z GBA nie była produkowana i sprzedawana przez firme SEGA!