Jak
myślicie, czy istnieje gra równie przerażająca i chora jak Silent Hill czy
Resident Evil, a może nawet bardziej? Nie ma? A więc, panie i panowie..
Jest! Niektórzy z was pewnie o niej nie słyszeli - tytuł ten jest firmowany
przez firmę Atlus. Wydawcę takich znanych gier jak mroczna seria Shin Megami
Tensei, Persona ,
czy mających na swoim koncie również masę
innych wartościowych pozycji np. Kartia, Devil Summoner, czy innowacyjny
Maken X na DC. Czy tak ceniony producent gwarantuje sukces tytułu? Dowiecie
się już za parę chwil czytając ową recenzję. Już na samym początku
napiszę, że po każdym spotkaniu z tą
grą czasami nie mogłem zasnąć... a po ukończeniu tego RPG, nie
żałowałem nawet chwili zabranej z 40 godzin mojego skromnego życia. Zacznijmy więc od początku.
Mamy rok 2070 i startujemy w przyszłościowym Neo-Tokyo. Miasto opanowane
jest przez tajemniczą antykościelną organizację, która prowadzi dość
"nietypowe"
eksperymenty na ludziach i faszeruje wszystkich dziwnymi prochami. Co
ważne, przez ich wszędobylskie wpływy, korpucję nikt nie może sobie z nimi poradzić.
Miasto powoli ubożeje, staje się pełne przemocy i strachu. Sam scenariusz
jest trochę zagmatwany i ciężko zrozumieć cały jego chory sens bez
znajomości języka japońskiego (niestety). Akcja gry zaczyna się w metrze,
gdy Arua Valentine - główna bohaterka odurza się jednym z nowo powstałych narkotyków.
Ich efekt niestety bardzo negatywnie wpływa na postrzeganie świata. Ma omamy,
wizje. Oczywiście po tym przeżyciu stwierdza, że to ostatni raz z narkotykami. Z czasem okazuje się, że
ów dziwny specyfik uruchomi w jej główie paranormalne zdolności, dzięki której
będzie mogła zaglądać do ludzkich umysłów. Niestety w czasie jej
podróży metrem, pociąg rozbija się a ona jest - jak się jej wydaje, jedyną
ocalałą z wypadku. Poznawanie postaci i otaczającego ją świata przeraża.
Wszędzie ruiny, brud a spoglądając na nadużywającą dragów bohaterkę od razu widać, że
takiej przyszłości nie chcemy. Czy wczujecie więc w taką rolę? Gdzie
doprowadzi Was Arua? Po prostu zagrajcie.
To co przyjdzie nam oglądać w całej grze jest przedstawione z podobnej perspektywy jak w znanej
multiplatformowej pozycji Myst. Całe otoczenie opiera się o dość mroczne tła
2D gdzie w czasie poruszania się i walk silnik gry na chwilę zmienia się w
pełni animowane psedo-3D. Nie jest to może szczyt wrażeń estetycznych, ale to
co przedstawili nam autorzy (mimo, że oszczędzali rozgległości środowiska po
którym się kręcimy) przywodzi na myśl senne koszmary... Pokoje pełne
krwi, z dziwnymi graffiti na ścianach, napisami itp. Miasta przytłaczają nas swoim otoczeniem i
pokręconymi mieszkańcami.
Do tego dochodzą tak obrzydliwe niektóre postacie czy potwory, że nie potrafię
odgadnąć skąd w głowach developerów z Dennou-Eizou tak poronione wizje na
bohaterów gry... Ogólnie wszystko zostało zrobione tak, abyśmy jak najbardziej
się bali i poczuli to, jaki świat jest tym mrocznym i najgorszym...
Zresztą popatrzcie co się dzieje, gdy Arua czyta w myślach lub ma wizje. Ten
wibrujący, kręcący się ekran.. Toż to działa zupełnie jak seans hipnotyczny.
Do tego dochodzi jeszcze klimatyczna muzyka i dźwięki, które brzmią po
prostu piekielnie. Dodatkowe wrażenia potęguje efekt przez który wydaje się
jakby ktoś puszczał je od tyłu. Jak z horrorów lecą dziwnie przesamplowane ogłosy
i krzyki w tle wielu lokalizacji.
Scieżka audio niesamowicie pobudza w nas uczucie narastającego strachu.
Szkoda tylko, że utworów (jeśli można je tak nazwać bez spowiedzi), nie ma
trochę więcej. Mimo to diabelski nastrój budują doskonale.
Czy również strasznie przedstawia się bardzo ważna w grach RPG - walka? Ba!
Rozczłonkowane ciała bedą tu normą. Ta jeszcze ciemniejsza strona jest
oczywiście podzielona na tury i w zależności od szybkości postaci ona pierwsza
atakuje. Przedstawiona jest jakby z oczu głównej bohaterki, która widzi tylko
wrogów. Ogólnie nie przepadam za taką perspektywą ale tu sprawdza się ona
doskonale. Oczywiście możemy używać przedmiotów, czarów oraz...
ciekawego elementu. Podczas walki mamy do dyspozycji naszych towarzyszy
niedoli, czyli wykreowane przez mózg Arui - potwory. Pomagają one nam w
walce, atakując wroga, lecząc nas itp. Oczywiście coraz wyższe ich formy (bo
nasze mroczne maskotki mogą się rozwijać w specjalnym pokoju) posiadają potężniejsze
czary i co za tym idzie - bardziej efektowne. Jako ciekawostkę, należy
dodać, że możemy je w sytuacji krytycznej wykorzystać na inny dla każdego
potwora sposób. Poświęcając w ofiarze jego życie, dostaniecie możliwość przyzwania czegoś na
wzór Summon-a.
Mają one różnorakie właściwości w zależności na jakim
monstrze to się odbędzie. Niektóre atakują i odnawiają życie, inne zwiększają
naszą siłę, rażą potęrznym czasem całą grupę wrogów etc. Sama walka jest naprawdę ciekawa
i dynamiczna. Chordy muntantów i dziwadła co żadko sprawia przyjmoność w
roleplejach, pokonuje się tu z uśmiechem Jokera na twarzy.
Do dyspozycji znajdziemy rónież masę parametrów i przedmiotów pochowanych po
ciemnych zakątkach lokacji. Każdy z nich ma
swój charakterystyczny wygląd, więc będzie czego szukać. Oprócz tego ujrzymy
naprawdę świetnie animowane wstawki filmowe, poznamy masę postaci o których
będziemy gromadzić informacje w podręcznym notesie. Nie zabraknie podróży po
różnych dzielnicach Tokyo. Odwiedzimy masę charakterystycznych dla gier jRPG
sklepów, barów itp. Ogólnie mogę przyczepić się do cześciowej liniowości, bo do
niektórych miejsc niestety nie możemy wrócić. Mimo to deSpiria daje
możliwość odkrycia
sporej ilośc sekretów i gwarantuje wam, że bestiariusza nie zapełnicie w 100%.
Grrrrrr! Jeśli chcecie pobudzić swoje zmysły i poczuć dreszczyk na plecach,
śmiało inwestujcie w to psychodeliczne dzieło Atlusa. Takich gier nie ma na rynku
za wiele - a może i wcale. deSpiria konkretnie zryje wam beret. To pozycja do
osób o mocnych nerwach - noc, słuchawki - zawał
murowany. Mroczny kopciuch z gatunku rpg
zagwarantuje, że cieżko będzie Wam zasnać. Mimo, że jest w niezrozumiałym języku
(patch?, ktoś?, coś?) to bez problemu poradzicie sobie z nią metodą "kliknij i
sprawdź". Strrraasznie polecam!
|