Devil Summoner 2 - Recenzja gry  |  Autor - Endex

 

 
Rok 2006 to czas, kiedy już mogliśmy się zaopatrzyć w PS3, X360 i Wii, lecz gry na PS2 były dalej produkowane i wtedy też pojawił się pierwszy Devil Summoner na tę konsolę. Przez kolejne lata powstawało już coraz mniej nowych pozycji na tą kultową platformę i zaczeły zmieniać się również same gry.. Wszystko jakoś tak stało się takie wielkie, epickie i efektowne… (a może tylko tak mi się wydaje?).
W każdym razie, dostaliśmy choćby Finala XIII z jego śliczna grafiką i efektownym systemem walki, Xenoblade który jest po prostu świetny pod każdym względem (ale tu to wyszło na dobre, gra jest genialna), Last Remnant, efektowny, ale nie wtórny i… także drugą część Devil Summonera którego twórcy całkowicie ten nowy epicki trend olali i pozostali wierni poprzedniczce.

Gra, jak część pierwsza, zaczyna się tutorialem, gdzie poznamy całą mechanikę walki. Po przejściu tutoriala zaczyna się gra właściwa. Do naszego biura przychodzi dziewczyna o imieniu Akane i prosi byśmy znaleźli dla niej osobę ze zdjęcia które nam daje, oraz dowiadujemy się, że zaginiony nazywa się Dahn. Dlaczego go szukać i kim on jest będziemy się powoli dowiadywać przechodząc kolejne (wzorem pierwszej części) odcinki tej opowieści. Historia z gry jest świetna (a może jestem mało wymagający?) i poznamy parę fajnych postaci jak np. innych z klanu Kuzunoha. Więcej nie napiszę, ponieważ brnięcie przez tą historię było dla mnie bardzo przyjemne i nieraz ma zaskakujące zwroty akcji, więc nie chcę palnąć jakimś spojlerem. Gra jest podzielona na wyżej wspomniane odcinki, których jest 7, ale ich mniejsza ilość względem pierwszej części nie oznacza, że gra jest krótka. Jedynkę ukończyłem w około 35 godzin, część drugą w prawie 60.

Jak wiadomo, pierwszy Devil na PS2 był RPGiem i przygodówką. Aspekt przygodowy prawie się nie zmienił, ale poprawiono sprawę z przesłuchiwaniem, przez co nie musimy na wzór pierwszej części przemieszczać się z jednego miejsca mapy na drugie przez 30 minut, bo gra nam tak każe. Teraz jak mamy kogoś przepytać to w miejscu w którym się na ogół znajdujemy. W jedynce to bieganie irytowało, tutaj już tego nie ma i chwała twórcom. Na plus można także zaliczyć, że do gry trafiło dużo subquestów, które są w formie spraw i mamy do nich dostęp w biurze. Jest to naprawdę przyjemny umilacz czasu, przy którym można spędzić parę minut przy każdym posiedzeniu. Dostajemy je poprzez rozmowy z ludźmi, czytanie w ich myślach lub nawet po rozmowie z demonem podczas walki.

Jeśli chodzi o aspekt RPG, to jest tak dobrze jak w jedynce. Rozwijamy współczynniki co każdy poziom który zdobędziemy, to samo tyczy się demonów które mamy przy sobie, tyle że tutaj współczynniki zwiększają się automatycznie, ale mamy za to kilka zmian. Demony nie mają już dwóch magicznych ataków/ buffów/innych czarów do dyspozycji podczas walki, ale aż osiem, z czego 5 samemu wybieramy, bo tylko tyle możemy używać w podczas walki. Kolejną zmianą jest więcej umiejętności pasywnych u demonów. Dzięki odpowiedniej fuzji dwóch demonów, możemy stworzyć demona z pasywem który chroni go przed jego słabościami. Do gry doszedł bardzo prymitywny ekwipunek, który ogranicza się tylko do zmiany oręża. Wcześniej łączyliśmy miecz z demonem, teraz to zmieniono i powiem, że owa zmiana wyszła Raidou na plus. W grze będziemy zdobywać brąz, srebro i złoto o danym elemencie np. ognia czy wiatru i kryształy. Teraz one są odpowiedzialne za wzmocnienie naszego miecza, dzięki czemu możemy stworzyć włócznię, miecz lub topór. Fuzja minerałów z mieczem dodaje nam też pasywa, np. ciągłe leczenie, albo zmieszenie obrażeń. To wszystko może być zatem plusem i minusem. Gra ma w końcu nieco ekwipunku, ale z drugiej strony jest to słabo rozwinięte i aż prosi się o wprowadzenie czegoś więcej, przykładowo przedmiotów typu naszyjniki dodające jeszcze kolejne pasywy.

System walki został praktycznie przebudowany, ale parę elementów zostało niezmienionych. Dalej podczas używania przedmiotów staje czas, gra już nie jest taka prosta, ale zacznijmy od początku:

- Zamiast jednego demona, możemy przyzwać 2.
- Zamiast walczyć na statycznym renderze, walczymy na arenie w trzech wymiarach.
- Mamy teraz do dyspozycji słaby cios który łączymy w kombo i cios mocny zabierający nam energię MAG. Możemy także łączyć słaby cios z mocnym by zaatakować innym kombosem.
- Nie ma już nabojów o różnych elementach i amunicja jest nieskończona, a żeby pistolet strzelał ognistymi pociskami, ognisty demon musi dać buffa.
- Nasza postać zamiast bloku potrafi już używać uników, a za pomocą L2 potrafi przyciągnąć demony i ich nie wypuścić, dzięki czemu nie będą szły na pałę i ginęły jak w jedynce.
- Energia MAG ma teraz znaczenie, w jedynce ciągle mieliśmy jej pod dostatkiem, teraz musimy uważać by jej nie stracić, gdyż demony już nie mają Many, a każdy ich atak wykorzystuje MAG. Jeśli mamy mało, a chcemy zadać cios wspólny z demonem, możemy stracić nawet 100MAG, czyli naprawdę wiele, ponieważ mając naprawdę wysoki poziom, będziesz mieć z 600 owej energi, nie jak w jedynce parę tysięcy.  Przedmiotów regenerujących energię MAG jest mało, przez całą grę znalazłem tylko jeden. MAG możemy odnawiać znajdując słaby punkt przeciwnika, po czym użyć na niego umiejętności która go unieruchomi, ale nie jest powiedziane, że zawsze to zadziała, nieraz boss który oberwie ze swojej słabości, nie zatrzyma się, a dalej będzie atakować, wiec trzeba tu uważać.

- Łapanie demona nie polega już na strzeleniu do niego z broni o elemencie który jest jego słabością, a trzeba z nim negocjować. Możemy przy negocjacji zdobyć demona, przedmiot, albo nawet strzała w pysk za to, że go zdenerwowaliśmy.
- Czasem jak walka się zacznie to demon-przeciwnik zaczyna do nas gadać o tym, że mamy jego przyjaciela i dzięki temu możemy zostać wyleczeni lub zdobyć przedmioty potrzebne do rozbudowy miecza.
- Doszły do walki ruletki szczęścia, które są jednym z elementów fabuły. Zdobywamy Locusty szczęścia podczas walk, im więcej ich mamy, tym większa szansa na to, że przy rozpoczęciu walki będziemy mieli ruletkę która np. na czas walki zwiększy efektywności np. ognistych demonów, albo pomnoży nam zdobyty po walce EXP. Oczywiście, żeby nie było łatwo, owa ruletka czasem daje nam nieszczęście i przez cała walkę możemy walczyć bez demona, albo nasze ciosy będą ciągle nie trafiać.

Dzięki tym wszystkim zmianom w systemie walki, gra stała się znacznie przyjemniejsza i przez prawie 60 godzin nie nudziłem się ani trochę. Wspomnieć muszę, że walk jest naprawdę wiele. Jeśli ktoś lubi narzekać na wysoką częstotliwość walk, to niech od razu omija "DSa" z daleka. Czasami miałem sytuacje, że jak skończyłem walkę, ruszyłem się o krok i kolejna się zaczynała - niby sporadycznie, ale myślę, że należy o tym napisać.

Nie samym gameplayem gra stoi, wiec należy troszkę pochwalić i wytknąć wady warstwy audio-wideo. Zaczniemy od grafiki - a ta jest przyjemna dla oka. Lokacje wykonane w podobnej technice, co przygotówki point’n’click, czyli statyczne tła 2D po których się poruszamy. Wyrenderowane tła są ładne i dodają klimatu. Mamy tu zurbanizowaną dawną Japonię, jak i wioskę która całkiem różni się wyglądem od głównego miasta. Wszystko ładnie wygląda ale... jest jakieś takie szare, nawet zalesiona wioska jest jakaś taka hmm.. bezbarwna. Przydałaby się nieco większa paleta kolorów, a gra na pewno nie straciła by na swoim klimacie, a poprawne graficznie tła byłyby jeszcze ładniejsze.

Po arenach poruszają się postacie w trójwymiarze, które mimo już starych bebechów konsoli dalej dobrze się prezentują, a to ze względu na specyficzny styl twórców, który w serii Megami Tensei widzieliśmy już nieraz. Oprawa jest ciekawie wystylizowana, dzięki czemu nie starzeje się tak szybko i jeszcze przez kilka następnych lat owe modele będą trzymać równie mocny poziom.

Do dźwięków nie mam co się przyczepić, nie licząc braku dubbingu. Niestety, postacie w scenkach poruszają ustami, ale nie ma nikogo kto by czytał ich teksty. Daje to dziwne poczucie pustki, tak jakby gra była w pewnym stopiu w tej kwestii niedokończona.

Muzyka w grze to prawie to samo co słyszeliśmy w jedynce, choć parę utworów zostało nieco zremiksowanych a nowe wersje starych utworów są moim prywatnym zdaniem lepsze niż oryginały. Jak wcześniej pisałem, nie raz grindowałem, wiec dużo razy słuchałem muzyki bitewnej, albo z miejsca w którym dużo biegałem i gadałem z ludźmi i też cały czas miło się jej słuchało. Doszło także kilka nowych utworów, które są odgrywane w nowej lokacji (cała mapa Tsuchigata), która została dodana w tej części gry. Cały soundtrack jest jednym z moich ulubionych, które dotychczas słyszałem w grach. Nie natrafiłem na otwór który byłby słaby, albo nie pasował do miejsca lub momentu w grze. Dla mnie ideał pod tym względem. Jest też mały dziwny problem, który nie będzie każdemu przeszkadzał. Natomiast jest na tyle widoczny, że trzeba o nim powiedzieć. Nieraz da się usłyszeć jak utwór się kończy i zaczyna od początku. Lepiej by było jakby zrobili sample które by omijały początek i koniec utworu i brzmiałyy jak jedna całość która może mieć nawet godzinę, niż utwór który co 2 minuty zaczyna się od początku.

Devil Summoner: Raidou Kuzunocha vs King Abaddon, jest grą świetną, mającą parę pomniejszych mankamentów, które w niczym nie będą przeszkadzać. Wiec powiem tylko tyle, że jeśli ktoś się zastanawia czy warto w to pograć, to odpowiadam, że jak najbardziej. Nawet Ci czytelnicy, którzy nie przepadają za mroczniejszymi grami tutaj po prostu się odnajdą. Z czystym sumieniem daję tej grze 9/10 mimo tych drobnych wymienionych wcześniej minusów. Po prostu uważam, że gra zasługuje na ta k mocną ocenę.

Plusy:
+ fabuła
+ oprawa audio-wideo
+ wygląd demonów
+ nowy system walki
+ wiele subquestów 

Minusy:
- mimo wszystko prymitywny ekwipunek
- brak dubbingu
- mała paleta kolorów na tłach
- dużo grindowania (ten minus jest dla tych co tego nie lubią)
- słychać kiedy utwór się kończy i zaczyna na nowo

Recenzja udostępniona za zgodą autora i dzięki uprzejmości strony : www.jrkrpg.pl