es - Recenzja gry
Dzisiejsza recenzja będzie dowodem na to, że czasem warto zaryzykować i zakupić mało znaną grę, nawet jeśli nie opuściła granic raju graczy – Japonii. Jako osoba, która ukończyła tytuł o nazwie "es", nie potrafię jednoznacznie określić gatunku, jaki reprezentuje ta gra, więc posłużę się nazwą zaproponowaną przez deweloperów z Segi – Psycho Suspense Adventure. Dziwna nazwa, pomyślicie, ale gdy przeczytacie dalszą część tekstu, stwierdzicie, że to doskonałe określenie tego, z czym przyjdzie się nam zmierzyć podczas gry.

Es zaczyna się dość nietypowo – widzimy zakrwawionego mężczyznę, którego na sygnale przewozi karetka. Po chwili trafia on do szpitala, gdzie lekarze stwierdzają śpiączkę. Po konsultacjach decydują się skorzystać z pomocy chłopca, który potrafi zaglądać w ludzką świadomość – a właściwie w jej przebłyski. W tym momencie przenosimy się do wspomnień mężczyzny, którym okazuje się Kiyotake Kusakabe – szanowany tokijski detektyw, który tuż przed wypadkiem prawdopodobnie spotkał się z seryjnym mordercą...

Sam scenariusz określam mianem genialnego (nie mogę Wam zdradzić zbyt wiele, aby nie popsuć najmocniejszego punktu gry), w którym zagadki kryminalne dostarczają niesamowitych wrażeń i licznych zwrotów akcji.
Poznajemy miejsca i ludzi, którzy doskonale komponują się z całością i budują fenomenalny klimat. „Es” to jakby interaktywny film, na który mamy ogromny wpływ. Co za tym idzie — w role postaci wcielili się prawdziwi aktorzy (np. znany również poza Japonią Hiroshi Mikami z filmu „Yogen / Wizje”), którzy odgrywają swoje role znakomicie. W niektórych momentach — mimo że nie ma tu zombie ani typowych straszaków — gra doprowadziła mnie do palpitacji serca, zarówno z powodu pojedynczych scen, jak i tajemniczej atmosfery. Widać, że tak właśnie działa Psycho Suspense Adventure. Przy okazji muszę ostrzec młodszych graczy przed bardzo brutalnymi scenami, które pojawiają się w grze. Wrażliwsze osoby mogą nie wytrzymać i odwrócić wzrok od ekranu — zbrodnie dokonywane są na żywych osobach, w sposób wyjątkowo realistyczny i miejscami przerażający.

W tej grze musimy zbadać każdy element, każdy dokument, sprawdzić nawet kilkukrotnie potłuczony dzban. To już należy do gracza. Otrzymujemy kontrolę nad wzrokiem głównego bohatera i szukamy wszelkich poszlak, łącząc ostatnie przebłyski pamięci inspektora. W tej opowieści wszystko ma jakiś sens, a zagadki nie rozwiązują się same. Każdy, kto jeszcze nie zainteresował się tym, o czym piszę, na pewno zwróci uwagę na te słowa: „Es” ma kilka zakończeń! Gdy pierwszy raz ujrzałem napis END i prośbę o ponowne włożenie pierwszego GD, czułem niedosyt. Wiedziałem, że moja przygoda nie mogła się tak po prostu zakończyć. Gra nie zmusza nas do ponownego uruchamiania płyty. Gracz robi to sam — jak w transie. Zorientowałem się dopiero wtedy, gdy kończyłem tę pozycję... czwarty raz! Mimo to, wciąż było mi mało.

Zżyłem się z postaciami, ich problemami (czasem dość osobliwymi) i chciałem wracać do tego świata wspomnień jak najczęściej.
Oczywiście nie mogę pominąć oprawy wizualnej — jest ona dość... specyficzna i trudno ją oceniać z typowej perspektywy. Przypomina trochę rozwiązania znane z serii „Myst”. Poruszamy się po statycznych lokacjach, z tą różnicą, że otoczenie żyje — możemy rozmawiać z postaciami, woda w basenie faluje, pada deszcz, ludzie kiwają głowami itd. Całość uzupełniają wysokiej jakości wstawki filmowe. Nie wiem, jakiej techniki tu użyto, ale sprawiają one wrażenie, jakby ładowały się „w locie”, co daje ciekawy efekt. Istotne są też wspomniane wcześniej rozmowy z bohaterami, które mają realny wpływ na rozwój fabuły — o czym za chwilę.

Po podejściu do jednej z postaci mamy kilka możliwych odpowiedzi — to one determinują, jak potoczy się gra i czy dany trop doprowadzi nas dalej. Na marginesie — wszystkie dialogi są wypowiadane przez aktorów, nie znajdziemy tu ani grama tekstówki. Każda lokacja wygląda, jakby wyszła prosto z ludzkiej wyobraźni — to mieszanka realistycznych myśli ze wspomnieniami, widzianymi jakby przez lekką mgłę. Efekty wizualne, takie jak przebłyski, spowolnienia czy montaż rodem z thrillera filmowego, potęgują napięcie.
Do tego dochodzi muzyka — smutna, tajemnicza, zróżnicowana, sprawiająca, że ciarki przechodzą po plecach. Każdy dźwięk, każde uderzenie (np. spadającej figurki), brzmi realistycznie i buduje immersję. Podobnie jak znakomite kwestie mówione — to mistrzostwo japońskich aktorów.
Podsumowując: SEGA, wraz z Fosemi i studiem telewizyjnym TV Asahi, stworzyła coś, czego jeszcze nie doświadczyłem. Spokojnie mogę nazwać ten tytuł nowym, niepodrabialnym gatunkiem, którego nazwę poznaliście na początku recenzji. Gra wciąga i nie pozwala odejść od ekranu — mimo niecodziennej grafiki i bariery językowej. To przygoda realistyczna, intensywna i niezapomniana. Mam nadzieję, że kiedyś doczekamy się tłumaczenia „es”, które zmotywuje mnie do ponownego uruchomienia trzech płyt i ponownego zanurzenia się w ten filmowy świat zbrodni. Jednym zdaniem: cichy hit na konsolę Dreamcast, który gorąco Wam polecam!
Werdykt!
Kontakt
Masz pytania dotyczące portalu czy kanału na YouTube? Interesuje Cię reklama? Chcesz współtworzyć stronę? Napisz do nas!
• Forum: Zajrzyj i dołącz do naszej społeczności!
• O redakcji portalu: Kliknij po więcej informacji
• E-mail: rolly(@)sega.c0.pl