Ash – nieumarły królik i książę piekieł ma nie
lada problem. Ktoś pstryknął fotki podczas jego chwili sam na sam z ulubioną
gumową kaczuszką i umieścił je w hellnecie, a teraz musimy pomóc mu
„uciszyć” 100 potworów które te zdjęcia zobaczyły… Brzmi bez sensu, jest bez
sensu, ale za to herbatka dobra!
Tak, właśnie przedstawiłem wam w zasadzie całą
fabułę w grze „Hell Yeah! Wrath of the Dead Rabbit”. Czy to źle? Moim
zdaniem nie, historia w platformerach rzadko porywa i mało kto ma im to za
złe, natomiast w przypadku Hell Yeah sytuację odrobinę ratują dialogi i
monologi, które pomimo że nie są zbyt częste wyśmienicie podkreślają
zwariowany klimat gry (Ash wyraźnie sugeruje że samouczki są do dupy).
Jak już wcześniej wspomniałem naszym zadaniem jest
uciszenie 100 potworów które zobaczyły nasze wstydliwe fotki – najszybsze i
najskuteczniejsze rozwiązanie to ich zabicie. Zrobić to możemy naszym
piło-jetpackiem, podręczną bronią palną (3 rodzaje bazooki, 2 karabiny
maszynowe, działko laserowe, rewolwer i strzelba oraz 3 granatniki) oraz
sposobem, na przykład strącając paskudzie na głowę ciężką skrzynię,
oblewając go żrącym kwasem czy też ostrzeliwując go z stacjonarnego działka.
Jednak w Hell Yeah! Wrath of the Dead Rabbit zabijanie nie jest takie
proste, oj nie. Przeciwnika musimy najpierw osłabić w któryś z wymienionych
przeze mnie wcześniej sposobów, a następnie dobić pokonując określoną mini
gierkę. Owych mini gierek jest kilkanaście, a każda zupełnie bez sensu:
struganie maczugi, gra na okarynie, ratowanie robaka przed rybą, trafienie
łyżką w łakocie, kradzież miodu, naładowanie baterii blastera pedałując i
wiele, wiele innych… Finishery są równie dziwaczne jak minigry, a może nawet
bardziej, a te z kolei są chyba mniej wymyślne niż same potwory (pan
gówienko z piłą łańcuchową). Jednak to właśnie to wszystko tworzy
niepowtarzalny, dziwaczny klimat tej gry.
Dodatkowo obrazu dopełniają czapki i inne grafiki nakładane zamiast naszej
piły (na przykład pączek… chyba wszyscy lubią pączki, prawda?). Dostajemy je
za wykonywanie specjalnych misji lub kupujemy w sklepie.
Każdy pokonany przeciwnik ląduje na liście, gdzie
możemy poznać jego pseudonim, imię i nazwisko oraz krótką historię o jego
życiu. Dodatkowo potwory po śmierci lądują na rajskiej wyspie, gdzie harują
w nieskończoność pomnażając nasze bogactwa, lub na przykład wynajdując nowe
przedmioty które normalnie nie są dostępne. Postęp gry jest bezpośrednio
związany z ilością zwłok które zostawiamy po drodze, jako że drzwi
prowadzące dalej otwierają się dopiero po pokonaniu określonej liczby
przeciwników.
Pod względem graficznym Hell Yeah wyróżnia się głównie szurniętym stylem,
sama grafika choć jest ładnym 2D to głowy nie urywa. Podobnie sprawa ma się
z muzyką, która w większości nie nadaje się do zwykłego słuchania, ale
świetnie pasuje do klimatu gry, do dyspozycji mamy dość ostre metalowe
granie, dziwaczne plumkanie podczas części minigierek i przesłodzone do
granic możliwości melodie podczas których można przez przypadek puścić
tęczowego pawia. To ostatnie trzeba przeżyć samemu ;)
Podsumowując Hell Yeah! Wrath of the Dead Rabbit
jest naprawdę solidną platformówką, gdzie wszystkie elementy sprawnie
składają się w jedną szaloną całość porażającą klimatem i zapewniającą
kilkugodzinną dobrą zabawę w najczystszej postaci (za struganie maczugi i
pana Gówienko ode mnie leci + do grywalności - Przyp. Rolly). Aczkolwiek
tytuł ze względu na swoją "specyficzność" może nie trafić w gusta wszystkich
graczy, na szczęście bez problemu można ściągnąć demo i
przekonać się samemu czy warto, ponieważ gra od samego początku pokazuje na
co ją stać i utrzymuje dość równy poziom przez całą rozgrywkę. Niestety na
moim PS3 (nie wiem czy u innych też) Hell Yeah ma paskudną tendencję do
wieszania się na ekranie wczytywania (w wersji PC nie zaznałem takowej
przyjemności - przyp. Rolly).
PS. Opisywaną dla Was grę mogą zakupić również w
sieci
posiadacze konsoli X360 oraz PC.
Zalety:
+ starannie wykonana
+ szalone poczucie humoru (które nie wszystkim musi się podobać)
Wady:
- lubi się dziwnie wieszać podczas wczytywania (na
PC niespotykane)
|