The House of the Dead 4 - Recenzja gry  |  Autor - Baryla


 

Materiał na stronę powstał przypadkowo, dzięki wyjazdowi.
Udałem się z rodzicami i ich Znajomą do Hotelu w Beskidach. Córka tejże koleżanki ma na imię Zuzia i ma 9 lat. Bardzo lubi gry komputerowe, co jest po części moją zasługą (zawsze na wakacjach chodziłem z nią do salonów gier, a u mnie pogrywała na konsolach a Po basenie wyrywała mnie do salonu). Poszedłem pełen niechęci, gdyż ostatnim razem gdy byłem tam pół roku temu nie było wielu ciekawych pozycji z brażny gier wideo. Po wejściu standard, w pierwszym pomieszczeniu wyścigi od Taito, fliper i jakaś strzelanka, w przejściu stał Tekken 5 (wszystkie to oryginalne automaty) i symulator F1 (dość stary). Następne pomieszczenie było oddzielone "Szklaną" ścianą od poprzedniego, dlatego w przejściu się nie zatrzymywałem na początku. W oczy od razu rzuciły mi się w charakterystyczne dwa automaty z THotD4. Były to Ogromnych rozmiarów sprzęty arcade z silnikiem Lindbergh'a, każdy z 50 calowym ekranem i dwoma SMG na wyposażeniu do eksterminacji zombie.


Pierwszy kredyt i zaczynamy. Widzimy dwóch agentów - Kate i James'a, stoją w pomieszczeniu, w jakimś opuszczonym laboratorium. Nagle w obrazie z kamer pojawiają się zombiaki, po chwili udaje im się rozerwać drzwi a nasi bohaterowie rzucają się do walki. Podstawową zmianą jest pukawka. Zamiast pistoletu mamy SMG z ok. 30 nabojami. Strzelamy ciągłym ogniem, dodatkowo towarzyszą temu wibracje. Kolejna nowość dotyczy sposobu przeładowywania broni, można strzelić w bok ekranu, lub potrząsnąć pistoletem w pionie. Wyżynka przebiega nadzywczaj sprawnie, wrogowie są urozmaiceni. Zdarza się, że przeciwnicy wskoczą na ciebie, trzeba ich wtedy strącić (potrząsając pistoletem !) - bardzo przyjemny patent. 

Gdy pojawiła się pierwsza grupka Umarlaków, gra nie na darmo poradziła mi rzucenie granatu :). Wybuch rozerwał większą część truposzy. Za jego wyrzut odpowiada przycisk na pistolecie. Walka z bossami jak to zwykle bywało w grach z tej serii polega na ustrzeleniu ich słabych punktów, o których dowiadujemy się przed wpotyczką. Zazwyczaj są to elementy umieszczone w pobliżu głowy. Mamy dwa paski, jeden pokazuje energię bossa, drugi progress w ubijaniu go ? W każdym razie strzelając w słaby punk bossa drugi pasek powoli się zmniejsza, a gdy zniknie, boss traci część życia. Po jego pokonaniu pojawiają się cut-sceny, które informują nas o postępującej fabule (ale czy to takie ważne przy tak miodnej strzelance :) ). James kojarzy fakty z wydarzeniami sprzed 3 lat i Goldfingerem.


Kilka słów o grafice. Jest przecudna. Robi doskonałe wrażenie na tak ogromnym ekranie. Modele postaci są szczegółowe, dobrze wykonane, przy dobrym oświetleniu razi ciut trochę plastikiem. Tekstury są ostre jak brzytwa, w grze występuje wspaniałe dynamiczne oświetlenie i efekty rozmycia w odpowiednich momentach. Modele zombie są wykonane wyjątkowo szczegółowo, poodrywane kawałki skóry, rany... wszystko miodzio.

Nierzadko na ekranie widać ich dziesiątki. Bossowie zajmują cały ekran i również są wykonani z dbałością o detale. Animacja jest płynna, nie zanotowałem żadnego spadku framerate'u. Plansze są zróżnicowane, każda jest uwieńczona walką z bossem - ich wygląd i sposób walki jest bardzo odmienny, a sama walka z każdym z nich przebiega inaczej. Jedni kryją się i atakują z zaskoczenia, inni są jak wściekłe bestie i sieją naokoło zniszczenie. Tylko jeden element gry się nie zmienia, ty jesteś ofiarą on łowcą. Areny są ciekawie zaprojektowane. Nie ma sytuacji, w której wydaje ci się, że to już było, gdyż możemy obrać rożne drogi i warianty rozgrywki.

Oświetlenie, cienie, wszystko wygląda fantastycznie i przekonywająco. Do eksterminacji zombie staniemy zarówno w laboratoriach, ściekach jak i na stacjach metra.


Muzyka jest bardzo klimatyczna, a odgłosy wspaniałe. Z pewnością zasługą takiego odbioru były bardzo dobrej jakości głośniki znajdujące się nieopodal automatu. Jęki zombie, odgłosy karabinu... wszystko maksymalnie dopieszczone. Muzyka nadaje tempa, jest szybka, idealnie komponuje się z koncepcją całej gry.


Masowa rzeź z zombie w roli głównej jak zawsze opływa miodem. Nie sposób źle się bawić przy tak wspaniałej produkcji. Wiele się zmieniło i wyszło serii na korzyść. Chciałoby się rzec stara dobra SEGA... Produkcje tak dobre powinni również tworzyć na konsole, najlepiej własne :)
Z pewnością tekst ten czytają fani SEGI, więc chyba nie muszę mówić, abyście zagrali w tą grą jeśli tylko kiedyś ją spotkacie.

P.S. Automaty znajdują się w Wiśle w Hotelu Gołębiewski - jak będziecie, warto wpaść i pograć. Na dole znajdziecie szczegółowe duże fotki.