The House of The Dead III - Recenzja gry  |  Autor - radek


 

Czytając recenzję THOTD3 na jednym z „kompetentnych” polskich portali o grach naszła mnie pewna refleksja. Dzieło Wow Entertainment jest swego rodzaju prztyczkiem w nos dla wszystkich zatwardziałych pecetowców którzy stawiają grafę i ogólną swobodę świata w grze ponad czystą niczym nie skrępowaną non stop akcję. Czytając wypociny redaktora opisującego trzecią odsłonę denatów ogarniał mnie drwiący śmiech, nie dlatego że napisana recenzja była z jajem, ale z powodu samego „redaktora” który udowodnił swoją niekompetencję w kwestii gier arcade. Tak to jest kiedy nieodpowiedni człowiek zabiera się za coś o czym w ogóle nie ma pojęcia!

THOTD3 testowałem na komputerze, więc doznania z gry są o wiele mniejsze niż z obcowanie z wersją konsolową z zapuszczonym gunem. Akcja gry dzieje się 19 lat po incydentach z drugiej odsłony. Głównymi bohaterami są tutaj znany wszystkim agent „G” oraz córka Thomasa Rogana znanego z pierwszej części – Lisa Rogan. Fabuła w tych seriach nigdy nie była ambitna i tak jest tym razem. Thomas Rogan wraz z grupą komandosów wyrusza do centrum badań EFI które prawdopodobnie jest obwiniane za upadek ludzkości. Oczywiście tracą kontakt z bazą i dwa tygodnie później Lisa wraz z „G” wyruszają na ratunek. Tak jak każdy dom denatów gra nie jest długa, można ją ukończyć w mniej niż 30 minut, jednak wymasterowanie wszystkich poziomów zajmie o wiele więcej czasu. Leveli mam w sumie 6. Grę za każdym razem można przejść w nieco inny sposób. W pierwszym Chapterze możemy wybrać dwie drogi prowadzące do windy z której możemy wybrać dowolny level. Wybór poziomu ma znaczenie jeśli chodzi o drogę, która za każdym razem będzie trochę inna.

Gra dodatkowo dysponuje też kilkoma zakończeniami! Tym razem na standardowym wyposażeniu mamy shotgun, który sprawdza się wyśmienicie, jeden dobrze oddany strzał kładzie na ziemię nawet trzech zombiaków. Sprawdza się też w przypadku nietoperzy czy pająków. Dwa strzały i po zawodach. Repertuar stworów jest zadowalający, mamy świrów z flexami, doktorków rzucających nożami, wielkich grubasów, zombiaków z siekierami czy żołnierzy wywijających sztyletami. Bossowie nie są tak wymagający jak w przypadku drugiej części, co wcale nie oznacza, że będzie lekko. Na swej drodze napotkamy przerośniętego oficera ochrony, który będzie gnał za nami przez parę leveli przebijając się przez ściany, drzwi czy doszczętnie demolując laboratorium pracownicze. Mam też coś w rodzaju wielkiego leniwca, olbrzymią roślinkę, która niektórymi atakami przypomina drugiego bossa z dwójki, a nad finałowym bossem trzeba sporo się natrudzić.

W przeciwieństwie do innych odsłon tutaj nie ma cywili, co w sumie da się zrozumieć przez przedstawiony scenariusz. W zamian mam ratowanie partnera z opresji. Kilka razy podczas gry będziemy musieli mu pomóc odstrzelając kilku zombiaków które mu zagrażają. Ekran wtedy się zatrzymuję i zaznacza zombiaków w najbliższym otoczeniu partnera, które trzeba skrócić o głowę, a w nagrodę otrzymujemy bonusowe „życie”. Jest też oczywiście sporo pierdółek które można odstrzelić po drodze: beczki, skrzynki, komputery, kartony. Jeśli chodzi o desing leveli to największe wrażenie robi już wspomniany pierwszy chapter, pozostałe są po prostu „niezłe”. Korytarz pełen trupów, miejscówka obrośnięta zielenią, coś w rodzaju hangaru i oczywiście główna droga do bossa mogą się podobać.

Oprawa audio to standardowy poziom House’ów, infantylne dialogi, „tak sobie” podłożone głosy nie robią wrażenia chociaż wcale nie muszą, to nie jest żaden przejmujący horror z pompatyczną muzyką i przejmującymi dialogami, to rozrywkowa rozwałka zombiaków dobra do odstresowania! Grafa jak wspominałem przy levelach jest niezła. Wykonanie truposzy to pierwsza liga, ich zachowanie i ruchy oddano bardzo sugestywnie poza tym można bardzo ładnie ładować w nich ołów napawając się dziurami w brzuchu i wszech obecną krwią z flakami , choć wszystko jest ustalone z góry.

Bardzo fajnie zrobiono tez głównych bohaterów. Thomas to taki madafaka w glanach, „G” w ładnie zrobionym stroju od gajerka i Lisa z ładnie wymodelowaną buzią i ciekawą fryzurą.

Trzecia odsłona THOTD nie jest takim skokiem jakościowym jak dwójka , jest też mniej rozbudowana i wymagająca  (automatyczne przeładowywanie broni), ale kurcze ile daje frajdy! Trzeba być ciągle skupionym aby nie oberwać plaskacza i to mi się podoba! Niczym nie skrępowana rozrywka, bez myślenia, dobra do odpalenia po szkole bądź pracy w celach relaksacyjnych tudzież odstresowujących. A na dokładkę mamy też w drugą część aby jeszcze bardzie się zrelaksować : ) Jedynym mankamentem jest wysiadająca prawa ręka od klikania i w zasadzie mniejsze rozbudowanie niż w dwójce. Jaka jest recepta na trzecią odsłonę domu umarłych? Jeśli nie będziemy od gry wymagać nie wiadomo czego jak większa brać pecetowa i podejdziemy do niej bez żadnych uprzedzeń będziemy się świetnie bawić.