Langrisser Millennium - Recenzja gry  |  Autor - Rolly

 

 

  Stare części sagi Langrisser'a na takich konsoli jak Saturn, PSX czy nawet MegaDrive należą już do klasyki gatunku gier RPG z dużą domieszką strategii turowej. Nadszedł czas gdzie zdecydowano się wydać kolejną odsłonę na mocniejszą platformę. Padło na naszego Dreamcasta. Ukłon developerów w stronę maszynki SEGI miał charakteryzować również tytuł Langrisser Millennium. To "nowe stulecie" miałobyć pokazać moc DC i charakteryzować się zupełnie czymś nowym w całej serii WarSong. Banalne prawda? Sprawdżcie poniżej czy faktycznie tak jest.

Zaczynając grę wita nas ładne intro w postaci filmu pokazującego jak rodzą się miecze Langrisser i pokrótce poznajemy naszych bohaterów. Bez długiego owijania w bawełnę, zostajemy przeniesieni do wyboru jednej z sześciu grywalnych postaci (i zarazem jednego z sześciu odrębnych scenariuszy) , której zadaniem będzie przewodzić wszystkimi wojskami oraz elementami w grze. Od teraz, właściwe już można zgadnąć, o czym będzie scenariusz gry.

Bogate i potężne narody walczą o zdobycie władzy na całym kontynencie i przejęcia całych bogactw, złóż reszty rodów. Oczywiście bez walki i sojuszy militarnych się nie obędzie. Aby za dużo nie zdradzać, dorzucę tylko na zwiększenie waszej ciekawości to, iż tak naprawdę ktoś z góry obserwuje i steruje poczynaniami wszystkich rodzin i oczywiście ma w tym swój cel.
Gdy już wkroczyłem do właściwej gry, ze zdumieniem zobaczyłem, że w odróżnieniu od wcześniejszych części serii - Makronowa edycja odstaje od pozostałych i to bardzo. Ale zaraz,zaraz.. Przecież nie napisałem, że to jej wada. No właśnie. A dlaczego zapytacie?

Po pierwsze gra zmieniła oblicze. Z tradycyjne turóweczki stała się czymś na wzór starej strategii znanej z konsolki SNES pt. Ogre Battle.. Poruszaliśmy się w niej po mapie, zdobywając twierdze wroga, podczas płynącego czasu ze zmieniającymi się porami dnia. Staraliśmy się zająć jak najwięcej terenu i tym sposobem zmiażdżyć wrogie nacje. Te cechy odnajdziemy także i w LM, z wieloma dodatkami. Możemy zbierać surowce, trenować i wcielać do swoich drużyn nowych żołnierzy. Jednostek nasz panel może pomieścić dość sporo, a każda ekipa może bronić odrębnego miejsca na mapie. Ale jak to bywa w szeregach wojska, aby morale były wysokie, trzeba również płacić żołd. Dodatkowo często trzeba będzie zaglądać również do miast, po to aby inwestować gotówkę a to w nowe przedmioty czy zbroje dla swojego wojska. Możemy nawet zawierać sojusze z wrogiem czy przyłączyć ich do naszej drużyny. To wszystko po to aby toczyć i wygrywać bitwy. Tak właśnie dotarliśmy do drugiej nowej cechy kolejnego Langrissera.



Zmieniono całkowicie engine gry i system walk. Teraz zamiast podziału na tury wszystko dzieje się w czasie rzeczywistym! To my musimy wykazać się zręcznością, atakując wroga czy unikając jego ofensywy. Gracz z konieczności uczy się wykorzystywać zróżnicowanie terenu czy wszelakie formacje bojowe. Bez tego reszta członków naszej drużyny nie da sobie rady z innymi przeciwnikami.
Na bierząco możemy wydawać im rozkazy (zarówno ofensywne jak i defensywne) i to oni są zawsze dla nas dodatkowym wsparciem. Nie można też zapomnieć o tzw. mocach specialanych, które mają różnego rodzaju działanie typu zwiększające atak, szybkość, celność itp. Można nawet zaatakować wszystkich wrogów np. dzięki potężnemu tornado czy kulom ognia. Gra dzięki tym elementom nabiera dynamiki i zarazem jest bardzo efektowna, nie tracąc przy tym dobrze wyważonych części strategicznych.
Rekruci charakteryzują się wieloma parametrami, zmienianym przez nas AI , odmiennymi profesjami (żołnierze, łucznicy, potężne ogry, gryfony itd.), dzięki którym tworzone drużyny są na swój sposób niepowtarzalne.

Nasze postacie dostały nawet parametr określający ich samopoczucie (to te buźki z boku każdego herosa), dzięki którym są bardziej mobilni w walce i oddani władcy. Podczas potyczek musimy cały czas kontrolować również otoczenenie i wszelkie przeszkadzajki. Nieraz przyjdzie nam omijać drzewa, domy, skały czy przeciskać się wąskimi wąwozami itp. Dlatego każdy atak na wroga trzeba dość szybkoi analizować i dokładnie go przygotować. Oczywiście jak to w grach RPG bywa - po wygranej otrzymujemy punkty EXP (wyróżniająca się postać ma ich zawsze najwięcej) i walutę potrzebną na oplecenie woja i niezbędnę zakupy.
Gra jest całkowicie nieliniowa, możemy wybrać się w każde miejsce, o każdej porze dnia i czasie. Napotkamy sporo sub-questów ( a to będziemy musieli kogoś uratować, toczyć pojedynki jeden na jednego, odkryjemy historyczne miejsca, czy przedmioty), co dodatkowo dodaje nam smaczku w giercowaniu.

Pora na różnicę trzecią.
To grafika. Już nie w 2D i na dobrym poziomie. Teraz to majstersztyk w pełnym 3D! Piękne plansze stworzone do walki, pełne kolorów, ciekawe, realistyczne i co najważniejsze zróżnicowane (lasy, łąki, wioski, skalne zbocza, śnieżne góry itd.). Niemniejsze wrażenie robią postacie - są fantastycznie animowane i mogę powiedzieć, że dorównują a czasami nawet ciut przewyższają bohaterów ze Skies of Arcadia. Oczywiście musicie zdać sobie sprawę, że gra nie ma aż tak rozbudowanego świata (miasta, dungeony, mapa) jak jak hitowe SoA czy Grandia, więc Langrisser Millennium trzeba oceniać trochę inaczej. Wysoka jakość ma się zarówno dla głównych postaci, jak reszty wojsk czy wrogów. Po prostu robią mega pozytywne wrażenie i można być dumnym z tak ładnej grafiki. Świetnie prezentuje się sam design postaci (na wzór postaci z mangi) oraz wstawki CG i równie dobre krótkie przerywniki filmowe. Wielka pochwała należy się mało znanym developerom (NSC/Mesiya/Santa) za świetną robotę. Na dodatek całość jest płynna i trzyma non-stop stały fps.



Jeśli chodzi o dźwięk, to także ponadprzeciętny poziom. Dźwięki oręża, ataki specjalne itp. są idealnie dopasowane i nie można im nic zarzucić. Muzyka to utwory bardzo dynamiczne, napędzające nas do walki (mimo wysokiej klasy większości kawałków, zdarzają się też średniaki) i podobne stylo do mieszanki japońskiego electro okraczonych gitarami. Ogólnie przypadają do gustu i nastawiają nas pozytywnie do zmagań podczas grania. Nie można zapomnieć o mówionych dialogach czy okrzykach! Lektorzy ładnie je czytają, a pojawiający się narrator opowiada wiele historii, ciekawostek podczas rozgrywki. Te wszystkie dodatki zachęcają do gry, budują cały klimat i piękną otoczkę wokół gry.



Myślę, że nie będzie to tylko moja opinia. Langrisser Millennium to najlepsza cześć sagi. Piękna grafika, wartka akcja i dynamika. Wiele wątków, masa zakończeń gry (w zależności od postaci, a nawet podzielono je na - złe i dobre) nieliniowość i bardzo dobry dźwięk. Te elementy sprawiają, że jest to jedna z topowych gier strategicznych z ogromną domieszką RPG i akcji na Dreamcasta! To, że została wydana tylko w Japonii (z kompletem kart do gry w zestawie) nie ujmuje jej klasy. Niestety możemy tylko żałować ,że nie została nadal przetłumaczona. Rewelacyjny poziom tytułu dostarczy wam przyjemności i dobrej zabawy na wiele tygodni. Zagrajcie koniecznie!