W czasach świetności automatów arcade niejeden bywalec salonów gier marzył o
możliwości zagrania w ulubiony tytuł w domowym zaciszu, wygodnie siedząc na
kanapie i bez potrzeby marnowania całego kieszonkowego na kilka godzin
rozrywki. Twórcy często wychodzili naprzeciw oczekiwaniom graczy i wydawali
mniej lub bardziej udane porty gier automatowych na domowe konsole. OutRun
na Segę Mega Drive jest przykładem na to, że można przenieść grę na znacznie
słabszy sprzęt bez utraty grywalności pierwowzoru.
Oryginalny OutRun zawitał do salonów gier w 1986 roku
i zbierał pozytywne recenzje. Pojawiło się kilka wersji automatów, każda z
nich posiadała kierownicę, dźwignię zmiany biegów oraz dwa pedały – hamulec
i gaz. Recenzenci chwalili świetną jak na owe czasy grafikę, doskonałą
muzykę, oraz nieliniowość rozgrywki. Po sukcesie wersji arcade nadeszła pora
na zawojowanie domowych konsol. Już w 1987 roku wydano wersję na Segę Master
System, a w kolejnych latach pojawiło się mnóstwo portów na większość
domowych komputerów. OutRun na Segę Mega Drive nie był więc pierwszą domową
wersją gry, ale w przeciwieństwie do wcześniejszych portów był bardzo mocno
zbliżony do wersji znanej z automatów.
Pierwszą rzeczą, która zaskakuje po uruchomieniu gry
jest możliwość wyboru stacji radiowej. W ten sposób można zdecydować, który
z czterech dostępnych utworów będzie uprzyjemniał nam jazdę. Po wybraniu
muzyki rozpoczyna się odliczanie startowe i wtedy zauważamy kolejną dziwną
rzecz – brak przeciwników. Według Yu Suzukiego, twórcy gry, w OutRunie nie
chodzi o ściganie się, ale o samą jazdę. Brak oponentów jest rekompensowany
przez czas wyznaczony na przejechanie każdego odcinka trasy. Jeżeli nie
dojedziemy do checkpointu przed jego upływem, następuje koniec gry. Można
porównać taki system do rajdów, jednak co ciekawe, mimo licznika
odliczającego sekundy do porażki, gracz nie czuje zbyt wielkiej presji. Może
wpływ na to ma blondynka siedząca na prawym fotelu Ferrari Testarossa, które
prowadzimy, może to uspokajający soundtrack, albo krajobrazy, które można
podziwiać podczas jazdy. Tak czy inaczej OutRun jest jedną z najbardziej
relaksujących i bezstresowych gier samochodowych w jakie grałem. Nie znaczy
to jednak, że gra jest nudna. Rozgrywka jest dynamiczna, czerwone Ferrari
pędzi z zawrotną prędkością, a że jeździmy po drogach publicznych należy
uważać na inne samochody.
Trasy po jakich można się poruszać w grze są
zróżnicowane. Od szerokich autostrad położonych tuż przy plaży, poprzez
zasypane piaskiem ulice przebiegające przez środek pustyni, aż do krętych
górskich dróg. Jednak najciekawsze w nich jest to, że to gracz sam układa
trasę po której chce jechać. Gra zaczyna się zawsze w tym samym miejscu i
prowadzi przez cztery rozjazdy, na których można wybrać lewą lub prawą
drogę. W zależności od dokonanych wyborów można dojechać do jednego z pięciu
zakończeń gry, które są przedstawione w postaci krótkich animacji. Po
zakończeniu możemy na mapie obejrzeć pokonaną trasę, a następnie wpisać się
na listę z najlepszymi wynikami. W tym miejscu trzeba zaznaczyć jedną z wad
OutRuna – jego długość. Jednorazowe przejście gry zajmuje najwyżej kilka
minut. Wynika to jednak z automatowych korzeni gry i w pewnym stopniu jest
rekompensowane przez dużą liczbę możliwych kombinacji tras.
Grafika jest
czytelna, kolorowa i prezentuje niezły poziom jak na możliwości 16-bitowej
konsoli Segi. Uwagę zwracają ładne i zróżnicowane tła. Płynność animacji w
grze jest wystarczająca, ale nie może się równać z arcadowym pierwowzorem.
Trudno mieć zastrzeżenia do ścieżki dźwiękowej, wszystkie utwory, łącznie z
unikalnym dla tej wersji gry „Step on Beat” stoją na bardzo wysokim
poziomie. Ich długość jest tak dobrana, że nie zapętlają się podczas
przechodzenia gry, dzięki czemu muzyka nie staje się irytująca, ale jest
idealnym dodatkiem do jazdy. Również pozostałe dźwięki są wykonane
poprawnie. Sterowanie jest przyjemne, oczywiście pad nie jest w stanie
dorównać kierownicy automatu, ale zdecydowanie nie przeszkadza w grze. Model
jazdy jest typowo zręcznościowy, samochód błyskawicznie się rozpędza, ale
też łatwo można wpaść w poślizg na zakręcie i efektownie wypaść z trasy.
Mimo to nie trzeba często używać hamulca. Ferrari w OutRunie posiada dwa
biegi, przed ostrym zakrętem wystarczy wrzucić niższy z nich, żeby zwolnić,
a na prostych należy wykorzystać wyższe przełożenie. Takie rozwiązanie,
mimo, że brzmi dość nieintuicyjnie, pozwala po chwili przyzwyczajenia
precyzyjnie sterować prędkością samochodu przy użyciu cyfrowego pada.
OutRun jest
jedną z najlepszych gier samochodowych dostępnych na Segę Mega Drive, jednak
nie jest pozbawiony wad. Oprócz wspomnianej długości gry, brakuje też trybu
dla dwóch graczy, więc jedynym sposobem na rywalizację ze znajomymi jest
porównywanie wyników w tabelce. Poza tym zdarza się, że konsolowi kierowcy
wykonują dziwne i trudne do przewidzenia manewry, a animacja sporadycznie
zwalnia. Mimo to zdecydowanie warto posiadać tę grę w swojej kolekcji, jest
to idealny tytuł do odreagowania po stresującej pracy, albo po prostu miłego
spędzenia wolnej chwili czasu.
PS. Jako ciekawostka. Muzyk Kavinsky
(znany głównie z utworu Nightcall z filmu Drive) nazwał swój debiutancki
album tak jak opisywany wyżej hit Segi. Inspiracją była oczywiście stara gra
Outrun i samo Ferrari. Zachęcam do przesłuchania i obejrzenia teledysków w
wolnej chwili - przyp. red. Rolly.
Czas na werdykt. Zapraszam więc do tabeli
ocen a następnie oczywiście przed konsole SEGA Mega Drive (czy jak wolą
amerykanie - Genesis).
|