|
RiglordSaga 2 (Mystaria 2) -
Recenzja gry | Autor -
Rolly
Sporo
czasu minęło odkąd pierwszy raz zagrywałem się
wraz z bratem namiętnie w Mystarię
(znaną jako Riglord Saga czy Blazing Heroes) na konsoli Sega Saturn. Było to na moje oko
dobre 16 lat temu
- wspaniałe czasy i wiele innych zaliczonych rpg-ów po drodze. Mimo to do
dziś uważam tą grę za jedną z najlepszych przedstawicielek swojego
gatunku. Po latach wpada mi w ręce jedna z najbardziej
pożądanych przeze mnie gier. Druga część tej wspaniałej pozycji. Sentyment
powrócił, przypomniały się nieprzespane noce, obmyślanie schematów walk.. Aż kręci się
mała łezka w oku. RiglordSaga 2 w moim domu, co by nie pisać
była to wspaniała chwila dla mnie jako gracza. Do dziś
pamiętam - prosto z poczy pędziłem jak szalony do i szybko włożyłem płytkę do
czarnej wysłużonej już konsolki. To co ograłem, poniżej Wam
opisałem. Recenzja będzie dość nietypowa i czymś na podobieństwo wyliczanki
/ porównania
z pierwszą częścią. Oczywiście nie zabraknie domieszki rasowej recenzji.
Zaczynamy!
Po wielu latach
pokoju (w kwestii wyjaśnienia - akcja gry dzieje się dużo wcześniej
przed wydarzeniami przedstawionymi w Mystarii) na kontynencie Riglord,
pojawia się grupa siedmiu potężnych magów, która pragnie
wojny i chce pokazać całemu światu jak potężną i niszczycielską
posiadają armię. Na dowódców wybierają najsilniejszych
swoich wojowników Galzarda i Raglosa, którzy mają
poprowadzić ich wojska do zwycięstwa i zajęcia każdego ludzkiego
skupiska. W tym samym czasie poznajemy główną bohaterkę Mieu -
księżniczkę z Królestwa Smoków, która pobiera lekcję u
swojego ojca. Po pewnym czasie zamek najeżdżają Raglos i Galzard. Mimo
doświadczenia najpotężniejszy wojownik ze smoczego rodu
zostaje rozbity w ciągu kilku minut. To początek konfliktu.
Niestety podczas obrony twierdzy ginie ojec
Mieu. Sierota i jej przyjaciel Rasty są zbyt słabi by walczyć
- uciekają, a zamek staje w płomieniach. Nie obejdzie się bez zemsty.
Mieu i Rasty wyruszają z Królestwa w poszukiwaniu
sojuszników. Tyle o scenariuszu - co będzie dalej sami
zobaczycie jak zagracie.
Na samym początku
gry rzucają się w oczy duże zmiany.Choć także pojawi się tu sporo cech napotkanych w
Mystarii. Ale po kolei. Intro zdecydowanie nabrało rozmachu i wygląda
dużo lepiej niż poprzedniczki, (chociaż zrobione jest w ten sam
sposób tzn. przedstawia nam wszystkich naszych bohaterów)
i prezentuje się naprawdę ładnie. Rozgrywka to już to, co spowodowało
mój szeroki uśmiech na twarzy. W roli przypomnienia dodam, iż
jest to strategia turowa podczas walki i zwykły rpg poza nią (czyli
zwiedzamy lokacje, odwiedzamy miasta, rozmawiamy).
Po pierwsze: jeszcze ważniejszą rolę odgrywa zróżnicowanie terenu
(teraz możemy np. wrzucić wroga w przepaść,
zablokować na nizinie, ześlizgnąć się na
wysokim zboczu,
oczywiście wtedy nie obędzie się bez obrażeń). Wspaniała sprawa.
Po drugie. Postacie latające dostały teraz jeszcze jedną wysokość i dzięki
przemieszczaniu się pod niebem mogą teraz chwytać i przenosić innych
bohaterów (np. przez terenowe przeszkadzajki, aby dostać się po skarb) lub
po prostu pozbywać się chwytanych wrogów. Co ważne, na tej wysokości są po za zasięgiem zwykłych
ataków!
Po trzecie. Teraz na polach bitwy gdzie przyjdzie nam walczyć pojawiły się
różne pułapki - a to ruchome piaski, pękające podłogi czy bardziej pomysłowe
i wpływające na strukturę areny - płonący i zawalający się most, zalewająca
nas woda i inne równie interesujące "przeszkadzajki". Areny stały się bardziej interaktywne.
Niejednokrotnie ciężko będzie się gdzieś dostać, więc np. trzeba będzie
przewrócić drzewo i po nim śmignąć po skarb. Teraz gracz musi być
bardziej skupiony na tym, co robi i wykazać trochę własnej inwencji.
Po czwarte. Zwiększono prawie
czterokrotnie (!) Ilość lokacji i miast, dzięki czemu gdy
pierwszą część, Riglord Sagi rozpracowaną na maksa kończyliśmy
w góra 35 godzin, to tu czas gry wzrasta nam do prawie 80
godzin (a to tylko 1 CD!). Do tego największy poziom dostępny w Mystari,
(czyli 30) wzrósł do 99LV! Mimo to i tak można napotkać wrogów z
większym poziomem doświadczenia.
Po piąte. Pamiętacie? Gra była nieliniowa - teraz także, tyle, że możemy
obrać zupełnie inne drogi scenariusza! Przykładem niech będzie jedna z
przygód gdzie musimy uratować wioskę przed potężnym wybuchem. Jeśli się nam to
nie uda wioska wraz z mieszkańcami na zawsze znika z mapy świata. Jednak gdy wykonamy to
zadanie - pozostanie na kontynencie. Coś niebywałego, ten element był dla mnie dużym zaskoczeniem. Tego typu smaczki
wzmagaju u gracza chęć
zagrania po raz kolejny. Saga kusi nas do sprawdzenia jak
potoczy się akcja gdy obierzemy inną drogę. Takie dodatki zachęcają aby obcować z grą jak najdłużej.
Po szóste. To, że ilość miast wzrosła kilkakrotnie już pisałem, ale nie
spodziewałem się, że tak się zmienią. Są duże, rozbudowane, pełne
mieszkańców. Teraz możemy zwiedzać każdy budynek i gawędzić do woli. Nie
zabrakło w nich sklepów, barów (aby poplotkować lub zdobyć zdarzające się w
nich questy), Battle Aren (także się zmieniły się na lepsze - teraz możemy w
nich wygrywać przedmioty!) czy charakterystycznych bilboardów, na których
mieszkańcy wypisywali różne śmieszne rzeczy. Po prostu całość aż opływa miodem.
Po siódme. Gra nadal jest taka sama, co dodaje jej uroku i od razu wiemy co
jest grane. Pojawią się stare miejsca (Queensland, Midy itp.) i zupełnie
nowe miejsca. Ten sam układ menu (troszkę tylko lepiej rozłożone), te
same zasady gry z kilkoma nowościami, nawet te same nazwy przedmiotów (plus
nowe) i ich zastosowanie (pisać można by długo - podam tylko kilka np.
niektóre bronie potrafią usypiać wroga, inne działają lepiej na smoki, inne
znów zwiększają szanse na obrażenie krytyczne, a zbroje nie tylko dodają nam
punkty obrony, ale także chronią nas przed żywiołami, zwiększają naszą
szybkość itp.). Różnica? Ich nazwy są po japońsku ;-) Do tego podobne postacie (teraz
trochę bardziej w mangowe ale nadal riglordowym stylu i ciut wyższe) i te niezmienne parametry
opisujące maszych bohaterów. Suma sumarum - to także plus.
Po ósme.
Wzrosła liczba postaci (poznawanych w kolejnych etapach gry lub
werbowanych w ukrytych zadaniach) i liczba technik (ponad dwukrotnie),
co daje liczbę na oko około 600! Teraz oprócz świetnych starych
skillsów (mamy też małe braki) jak np. niewidzialność,
ochronne bariery, potężne ataki magią i świetne techniki złodzieja
(teraz możemy wykradać co tylko można od wroga) pojawiły się nowe. Np.
Kamui potrafi transformować się w dwa inne wcielenia - niedźwiedzia i
orła. Każda jest zupełnie inna i ma swoje specyficzne umiejętności! To trzeba ogarnąć samemu.
Nie da
się opisać jak wiele skrywają możliwości tej postaci. Na
dokładkę developerzy Segi i Micro Cabin dali nam funkcję ich
kombinowania i odkrywania zupełnie nowych technik, których w zwykłych
sposób się nie nauczymy! Nasuwa się stwierdznie - kolejny patent,
który zagwarantuje posiedzenie nad
konsolą przez kolejne godziny.
Po dziewiąte to dźwięk. Teraz możemy usłyszeć już głosy postaci i ich
okrzyki podczas walki, co zupełnie mnie zaskoczyło (oczywiście pozytywnie).
Dźwięki ataków, magii i innych technik są w porządku, czyli można się do
nich wczuć, aczkolwiek są teraz trochę cichsze. Ścieżka muzyczna towarzysząca nam
przez cała grę to już prawdziwy majsterszyk. Tematycznie to nadal kawałki podobne do Mystarii.
Pięknie grające skrzypce. Nostalgiczne utwory już na starcie, potem dynamiczne lekko w stylu rocka
- wraz ze
śpiewanymi wokalami (!) doskonale pasują do gry. Do tego zupełnie nowe mocne
gitarowe kawałki podczas walk z bossami gry napędzają gracza do zwycięstwa. Nie
zabraknie także mistycznych kawałków działających niczym seans hipnotyczny - słucha się
ich zamiast grać. Wielkie brawa dla kompozytorów w składzie - Yasufumi
Fukuda, Tadashi Ohtsubo, Yasutsuna Sasaki.
Po dziesiąte.
Grafika to w sumie ten sam silnik gry bez żadnych usprawnień. To tu
właściwie mam tylko małe zastrzeżenia. Oprócz tego, że cały
świat jest w 3D to postacie są bitmapami. Jak wiecie Saturn
radził sobie z nimi świetnie, dlatego rozczarowałem się brakiem ciut
ulepszonej oprawy wizualnej i poprawienia płynności. Domyślam się, że wszystko poszło w cały świat
Riglord, gdyż jest on naprawdę wielki. Niektóre efekty podczas
walki nawet zubożały (Hellfire czy Meteor Strike) - zupełnie nie wiem
czemu. Same menusy wydają się w porównaniu z cześcią pierwszą mniej czytelne. Domyślam się, że to pośpiech. SEGA zleciła wydanie drugiej
części w czasie krótszym niż rok. Taka jest tego cena. To
nie znaczny, że oprawa wizualna jest zła - po prostu nie mogę chwalić czegoś, co wcale się
nie zmieniło.
Po... Po.. Oj! Przepraszam za bardzo się rozpędziłem. Pora na po..podsumowanie. Te
wszystkie zalety i zmiany na lepsze tworzą grę, którą można
nazwać tylko w jeden sposób HIT! To rozbudowana, wymagająca, bardzo
długa i nieliniowa przygoda. RiglordSaga 2 sprawi Wam dużo radości z gry. Mimo, że
tytuł nie jest już młody "ciałem" to "duchem" bije na głowę wiele nowych
tytułów z gatunku turówek. Przymknijcie oko na drobne graficzne niedociągnięcia,
wsłuchajcie się w muzykę. Po chwili zorientujecie się, że na zegarku mineło
kilka dobrych godzin. Okaże się również, że z kolejną cześcią
Mystarii do pojedynku turówek
może stanąć niewiele tytułów. Na koniec wspomnę tylko, iż
trzecia część miała ukazać się na Dreamcascie, ale niestety projekt
wstrzymano. Może to zabrzymi głupio, ale pozostaje nam modlenie się aby SEGA nie zapomniała o
swojej
perełce z gatunku srpg. Trzymajmy kciuki aby kiedyś wydała nowy jeszcze bardziej rozbudowany i
barwny
graficznie, kolejny epizod! Do Sagi na pewno zasiądę jeszcze nie
raz. Przede wszystkim gdy w końcu pojawi się łatka tłumacząca w pełni ten smaczny
rodzynek
z Kraju Kwitnącej Wiśni.
Uff, dużo można było by jeszcze pisać.
Ale od tego jest ponad 200 stronnicowy guide book, a ja właśnie zasiadłem do gry, o
której tak się rozpisałem i ciężko mi się skupić ;-)
|
|