"A prophecy was made that someday the
time will come in which darkness
will take hold of the world.
But it is also written that one man will stand out and proudly fight
against evil, violence and hatred and bring back the light..."
Cykl Sakura Wars jest raczej nieznany zachodniemu odbiorcowi gier wideo.
Zadebiutował on w Japonii gdzieś w drugiej połowie ostatniej dekady
ubiegłego wieku na konsolach Segi takich jak Saturn oraz Dreamcast, a z
czasem pod postacią portów bądź remaków odwiedził także PlayStation 2. Gry z
tej serii klasyfikuje się z reguły jako strategiczne RPGi z robotami
bojowymi (mechami) w roli głównej - zresztą nieco na wyrost, bliżej bowiem
tym pozycjom do gatunku visual-novel, lecz nie czepiajmy się szczegółów. Co
ciekawe wszystkie opowieści nie rozgrywają się w przyszłości jak mogłoby się
wydawać, ale w szalonym okresie lat dwudziestych ubiegłego stulecia. Sakura
Wars: So Long. My Love to piąta i jak na razie ostatnia część całej sagi
wydana w 2005 roku. Dziwnym zrządzeniem losu 5 lat później pojawiła się
także na terenie USA, jako ostatni akord składanej właśnie do grobu PS2*.
Czy po tak długim oczekiwaniu warto jeszcze poświęcić choć trochę uwagi temu
tytułowi, skoro wokół tyle o wiele bardziej cieszących oko produkcji? Jak
najbardziej tak, a dlaczego to już przeczytacie poniżej.
"Walking in the dark above our head
young people are passing through the wall
listening to the call of the wild land
they live and fight to take the light back home"
Opisywana tu pozycja nie ma raczej powiązań fabularnych z poprzednimi
odsłonami, chociaż znawcy tematu smęcą coś o rozwinięciu historii z Sakura
Wars 3: Paris In Burning (tytuł mówi sam za siebie) oraz obecności kilku
znanych postaci. Trudno też mówić o fabule w tradycyjnym słowa znaczeniu.
Tak naprawdę mamy jedynie tło, które stanowi walka pewnej półtajnej
organizacji z demonami próbującymi przejąć władzę na światem i wytępić
żyjących ludzi. Prawdziwa siła scenariusza leży w czymś innym, ale o tym
później. Ogólnie rozchodzi się o tzw. "Pneumę" (po grecku "dusza" bądź też
"oddech"). Posiada ją wszystko co żyje, niektórzy jednak ponad normę, dzięki
czemu obdarzeni są rozlicznymi talentami pozwalającymi m.in. pilotować
roboty bojowe. Na świecie istnieją jednak naturalne źródła tejże energii
nieświadomie przyciągające ludzi od niepamiętnych czasów. Miejsca te to
teraz wielkie miasta m.in. Tokio, Paryż czy Nowy Jork. Wraz z człowiekiem
przyszło jednak zło i występek. Jego duża koncentracja tworzy "Dark Pneumę",
czyli wrota do świata demonów. Jedno z takich wrót otworzyło się właśnie nad
Nowym Jorkiem...
"They have to run away in a travel to the space
they have to start a game this could be the final race"
Ze scenariusza wynika jakoby przyczyną założenia w Nowym Jorku "Star
Division" były mgliście zarysowane wydarzenia w Paryżu. W każdym razie młoda
gałąź organizacji wymaga doświadczonego dowódcy. Na takowego wybrany zostaje
19-letni porucznik Shinjiro Taiga, z którego dossier wynika, że odsłużył
swoje w Imperial Floral Assault Force (Tokio) oraz nawet "Paris Division".
Jest rok 1928 gdy młodzik przybywa do USA. Na miejscu okazuje się, że zaszła
pewna pomyłka, bowiem wszyscy oczekiwali jego wuja - Ichiro Ogami.
Ostatecznie główny bohater może zostać w Ameryce, jednak będzie musiał
ciężko zapracować na to by wreszcie usiąść za sterami własnego STAR'a (tak w
grze nazywają się mechy, napędzane parą gwoli ścisłości) o dowodzeniu nie
wspominając. Niestety mur obojętności a po prawdzie niechęci wobec jego
osoby jaką żywi do niego większość członków zespołu nie będzie zbyt łatwy do
przebicia... Jak już wspomniałem główna oś fabuły - zmagania z siłami
ciemności są na dalszym planie. Rozgrywka została podzielona na 8
samodzielnych epizodów, chociaż specjalnie dla edycji wydanej poza Japonią
zaimplementowano dodatkowy dziewiąty. Jako że trzon obrońców Nowego Jorku
stanowi żeńska płeć, gra zawiera sporo elementów charakterystycznych dla
"haremówek", co z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu /jak
to, ktoś nie lubi haremów??? - Rolly/. Każda opowieść dotyczy oczywiście
jednej z tych dziewczyn, której problemy będziemy starać się rozwikłać w
danym scenariuszu. Nie są to płytkie sprawy do rozwiązania przysłowiowym
machnięciem ręki. Wszystkie bez wyjątku - czy to czarnoskóra pani adwokat,
optymistycznie nastawiona do świata rudowłosa sprzątaczka, wiecznie głodna
dziewczynka czy oziębła Subaru skrywają w sercu skomplikowane sekrety
zatruwające ich życie. Tylko od gracza zależy jak bardzo otworzą przed nim
swoją duszę, co ma konkretne przełożenie na ich wartość bojową. Jest wiele
sposobów, by to osiągnąć, niekoniecznie miłych i przyjemnych. Czasem
powiedzenie kilku nieprzyjemnych dla odbiorcy słów prawdy wygarniając mu to
i owo przynosi lepsze rezultaty niźli stosy komplementów. Gra posiada przez
to dużą wartość socjologiczną, ukazującą nam własne prawdziwe oblicze. Czy w
realnym życiu inaczej zareagowałbyś czytelniku na taką czy inną sytuację,
która zaskoczyła Cię podczas rozgrywki? Czy to jak traktowałeś otaczających
twoją osobę wirtualnych postaci, nie odzwierciedla twoich relacji z
rzeczywistymi ludźmi? Wiele pytań można jeszcze zadać, ale to nie czas i
miejsce. Dewiza "poznając innych poznajesz samego siebie" jak najbardziej
pasuje do tej produkcji. Niestety choćbyśmy się nie wiem jak starali nie
odkryjemy wszystkich tajemnic i zawiłości podczas jednokrotnego przejścia.
Do gry wrócimy wielokrotnie, co jest dużym plusem, bowiem cała zabawa jest
stosunkowo krótka. Oczywiście nie zabrakło również sporej liczby zakończeń w
zależności od tego, z którą panną Shin będzie miał najlepsze relacje. Na
plus należy zaliczyć także dużą dawkę humoru sytuacyjnego.
"But the time I know will come
if you put your heart in trouble
time in which the sky'll meet the world
time right will come
there's a light laid down beside you
fight on thunder of love"
Jeśli chodzi o kwestię oprawy graficznej, to należy się jej przyjrzeć w
kilku aspektach. Zacznijmy od filmików animowanych zrealizowanych oczywiście
w stylu wysokiej klasy anime. W porównaniu do innych tego typu produkcji
jest ich dość sporo, obrazujących co ważniejsze wydarzenia fabularne, bądź
stanowiące klimatyczny przerywnik gdy przychodzi czas na bitwę. Jako że
podczas gry przyjdzie nam przebrnąć przez potężną ilość dialogów, nie bez
znaczenia jest fakt, jak prezentują się tła, które będziemy oglądać. Na
szczęście tu twórcy odwalili kawał dobrej roboty obdarzając je tyloma
szczegółami na ile było to możliwe. Są też bardzo różnorodne, właściwie nie
napotkamy dwóch podobnych do siebie. Ich wysoka rozdzielczość także poprawia
ogólne wrażenie estetyki. Oczywiście podczas rozmów popodziwiamy sobie
również duże i ślicznie zaprojektowane awatary napotkanych postaci. Nie są
to zwykłe statyczne obrazki gdzie oznaki życia skupiają się tylko na mimice
twarzy. Tutaj w ruchu jest całe ciało danej osoby, płynnie przyjmujące
odpowiednią pozę w zależności od reakcji. Podczas walki mamy widok 3D,
jednak bez możliwości obracania kamerą, która zwykle podąża za jednostką
będącą w danej chwili pod naszą kontrolą. STARy, a także maszyny
przeciwników wykonano bez przesadnej ilości detali, lecz również bez
rzucającej się w oczy pikselozy. Otoczenie prezentuje się poprawnie,
aczkolwiek więcej obiektów i rozleglejsze pole walki były by mile widziane.
Dano ciała natomiast odnośnie trybu eksploracji. Oprawa graficzna wygląda
wtedy łagodnie rzecz ujmując nieświeżo. Była już taka w chwili swojej
japońskiej premiery, a co my mamy powiedzieć po minionych właśnie 5-ciu
latach? Podobny styl widzieliśmy dawno temu na PSX czy DC - klockowate
budynki i nieco bryłowate, a do tego rozmazane postacie. Dobrze, iż chociaż
paleta kolorów jest bardzo bogata a same ataki (i speciale) bardzo
efektowne. Szczęśliwie w tym trybie spędzimy stosunkowo małą ilość czasu,
więc nie ma się czym specjalnie przejmować, zresztą nie psuje on klimatu
gry, a każda lokacja jest jedyna swoim rodzaju i posiada własny urok.
Wracając do klimatu to czuć go na każdym kroku. Poza momentami narzuconymi
przez fabułę panuje atmosfera beztroskich lat dwudziestych ubiegłego wieku
jeszcze nim wszystko zniszczył Wielki Kryzys z roku 1929. Amerykański sen
wydaje się spełniać mimo zauważalnych tu i ówdzie porachunków mafijnych,
działań wielkich korporacji dla których człowiek się nie liczy czy wyrzutków
społecznych zamieszkujących dzielnice biedoty. To wszystko jakby jedna
wielka rewia jakich wiele wystawia się w miejscowym Teatrze gdzie akurat
pracuje Shinjiro. Oczywiście twórcy nie trzymali się sztywno linii
historycznej, w awangardowym Nowych Jorku zauważamy więc także wiele
elementów steam-punkowych (różnorakie maszyny parowe, choćby nasze mechy)
przyprawionych szczyptą futurystyki. Muzyka także robi swoje wprowadzając
gracza w odpowiedni nastrój. Słyszymy przeważnie melodie stylizowane na
bezbożną muzykę jak wtedy nazywano jazz i rodzący się na jego bazie swing, a
także utwory operetkowe. Niestety nie zaimplementowano kawałków tworzonych
przez słynnych muzyków tamtego okresu, a szkoda, bowiem pasowałyby jak ulał
do tego tytułu. Wydawca poszedł na rękę fanom w USA i wypuścił dwupłytową
edycję specjalną, dzięki czemu można wybrać angielski bądź japoński dubbing,
którego jest naprawdę sporo. Aktorzy podkładający głosy stanęli na wysokości
zadania w obu wersjach, więc wybór ogranicza się jedynie do tego, co kto
lubi (oraz kilku kosmetycznych różnic).
"Staring at red eyes of the guardian
they can see the whicked arise
they would forget but they have to save their love
raise your hands before the last hopes fall"
Jak już wcześniej powiedziano cała zabawa podzielona została na dziewięć
epizodów, każdy zakończony walką. Potyczki mogą się zdarzać również w
trakcie ich trwania, ale mają marginalne znaczenie. Co ciekawe polem walki
często jest nie jedna, a kilka lokacji. Przykładowo jeśli walczymy w okolicy
drapacza chmur to jesteśmy w stanie równocześnie prowadzić działania bojowe
na jego dachu, u podnóża czy na odleglejszym parkingu itd. Gdy chcemy
zmienić lokację po prostu podchodzimy do jej granic i wybieramy odpowiednie
polecenie. Wybrany STAR transformuje się w myśliwiec i drogą powietrzną
dociera do celu. Dowódca dodatkowo ma możliwość natychmiastowego przywołania
swojego podwładnego z innego obszaru w razie potrzeby. Właściwie to każda
potyczka podzielona jest na dwie fazy (są wyjątki). W pierwszej, na ziemi,
niszczymy pomniejszych pomagierów próbujących nie dopuścić nas do głównego
bossa. Gdy już utorujemy sobie drogę, wszystkie maszyny uruchamiają tryb
lotniczy i z powietrza atakują potężnego przeciwnika. Ten etap przypomina
nieco staroszkolne zmagania znane chociażby z gier zręcznościowych. Wrogowie
na tych etapach są naprawdę gigantyczni, segmentowo zbudowani bądź dodatkowo
wyposażeni w moduły bojowe utrudniające dostęp do głównego elementu, który
oczywiście należy zniszczyć by zakończyć misję sukcesem. Nie oznacza to, że
musimy taką kreaturę obkroić ze wszystkiego by dostać się do jej jądra,
część modułów obronnych jest opcjonalna, ale to już zależy od grającego.
Żeby nam się nie nudziło część misji zawiera dodatkowe utrudnienia w postaci
chociażby szalejącej burzy z piorunami, bądź dla odmiany fabuła podrzuca
różne niespodzianki, które wykorzystamy dla własnych korzyści. W bitwie
bierze udział maksymalnie 6 osób (od bodajże szóstego epizodu), a o
kolejności ruchu decyduje AI. Podczas własnej kolejki gracz może wykonać
tyle działań na ile pozwolą jemu tzw. punkty mobilności. Podobny system
istnieje choćby w mini-serii Valkyrie Profile. Każda akcja wykorzystuje
pewną pulę tych punktów, których nie ma sensu oszczędzać, bowiem co turę ich
ilość jest w pełni uzupełniana. Wachlarz możliwych do podjęcia decyzji
specjalnie nie imponuje, ale wystarcza do prowadzenia zaciętych batalii.
Każda maszyna posiada pasek wytrzymałości a także pewną zawartość pneumy,
dzięki której wyprowadzimy atak specjalny bądź łączony (do trzech osób) a w
chwilach krytycznych wyleczymy. Jej ubytki uzupełniamy zużywając pewną ilość
punktów mobilności. Podczas bitwy nie wykorzystujemy żadnych przedmiotów ani
nie otrzymujemy punktów doświadczenia. Największą frajdę sprawiają potyczki
w powietrzu, ponieważ wydają się być bardziej widowiskowe. Niestety misje są
bardzo długie, mogą trwać nawet godzinę i to bez możliwości zapisu.
Przedłużają je dodatkowo wstawki fabularne. Jednak ich poziom trudności jest
dość niski. Jeśli gramy ostrożnie trudno by przytrafiło się nam coś naprawdę
niedobrego.
"The fire is breaking the wall of silence
and I don't know what to do
because the time has come
and all that you have to do is fighting
don't be afraid.... believe in yourself... try!"
Należy sobie zadać pytanie jak to jest z elementami RPG w tym tytule. Niby
występują pewne współczynniki, ale na nie jak i rozwój własny oraz naszych
podwładnych nie mamy bezpośredniego wpływu. Przyznam się, iż osobiście nie
zaliczyłbym tej produkcji do gatunku fabularnych, lecz skoro pojawia się ona
na naszym portalu muszę coś na siłę znaleźć. Wychodzi jednak na to, iż
dzięki zaimplementowanemu systemowi LIPS mamy jednak coś do powiedzenia w
materii zdobywania doświadczenia, tyle tylko że jak ktoś mądry powiedział
"lasu nie widać, bo drzewa zasłaniają". Zacznijmy od tego, że porucznik
Taiga musi mieć jakąś przykrywkę dla swojej obecności w Nowym Jorku w obawie
przed dekonspiracją przez siły ciemności. Pracuje więc jako bileter (uważane
za dość poniżające zajęcie) w prowadzonym przez organizację Littlelip
Theather. Jednak nie samą pracą żyje człowiek. Każdy epizod podzielony
został na trzy wątki, podczas których Shinjiro otrzymuje średnio 45 minut
(zdarza się i więcej) czasu gry na załatwianie własnych spraw tj.
odwiedzanie różnych lokacji i przy okazji spotkania z różnymi postaciami.
Każda tego typu akcja kosztuje 5 minut, więc nie jesteśmy w stanie odwiedzić
wszystkich z multum lokacji czy porozmawiać ze wszystkimi znajomymi, musimy
wybierać. Czas jest zatrzymywany jedynie w przypadku gdy wykonujemy jakieś
ważne zadanie fabularne. System LIPS to właśnie owe spotkania i rozmowy
przypominające nieco nabijanie Social Linków z późniejszych odsłon Person. W
ich trakcie mamy kilka wariantów odpowiedzi bądź reakcji na zaistniały
problem. Wybór po myśli rozmówcy zwiększa zażyłość głównego bohatera z nim,
zły natomiast wręcz przeciwnie. Nie możemy jednak zastanawiać się w
nieskończoność mamy bowiem ograniczenie czasowe. Z drugiej strony brak
odpowiedzi to też odpowiedź i nie zawsze najgorsza. Są sytuacje gdy
rzeczywiście lepiej siedzieć cicho. Czasem jesteśmy proszeni również o
wykonanie pewnych czynności w formie mini-gry zręcznościowej, a jej wynik
również przekłada się na zadowolenie bądź nie proszącego. Istnieją momenty
gdy mamy okazję własnoręcznie "obmacać" nasze przyjaciółki, co trzeba robić
umiejętnie. Niestety w przypadku Riki i Anri mogą kogoś dręczyć problemy
natury moralno-etycznej.
Nie ma idealnego schematu dla każdej z dziewczyn. Taką Rikarittę czy Gemini
zadowolą proste komplemenciki czy inne miłe słówka, natomiast Sagitta bądź
Subaru są naprawdę niedostępne i byle czym nie zyskamy ich sympatii. W
każdym razie proste sztuczki nie zadziałają. Z tego całego tłumu dziewczyn
interesuje nas najbardziej piątka naszych podwładnych. W ich przypadku LIPS
przekłada się na wymierne korzyści. Im lepsze mamy z nimi relacje, tym
większe bonusy otrzymujemy do statystyk. Przyznane one zostają bezpośrednio
przed bitwą. Młodzieniec za swoje dokonania otrzymuje również coraz wyższe
rangi, co w pewien sposób również przekłada się na pewne osiągi jego STARa.
Wykres relacji przedstawia pięciokątny wykres dostępny w menu gry. Im
grubsza linia łącza postacie tym silniejsza wieź między nimi, a także
mocniejszy atak zespołowy. Oto cała otoczka RPG tego tytułu. Należy także
zauważyć, iż wybory często pojawiają się podczas głównych wydarzeń oraz
potyczek z wrogiem. Dzięki LIPSowi nie zmienimy wprawdzie głównej osi
wydarzeń danego scenariusza, jednak i tak możemy w istotny sposób w niego
ingerować. Jest np. moment gdy bierzemy udział w rozprawie sądowej i tylko
od zachowania gracza zależy jaki będzie jej przebieg. Jak to powiedział pan
Sunnyside (przełożony Shinjiro) "to nie z wyborami musisz się zmierzyć tylko
z ich konsekwencjami" i to się sprawdza.
"They have to save our life taking back our guiding light
they're trying to change the sign and the evil will be blind"
Główny bohater otrzymuje na wyposażenie coś czego nie powstydziłby się nawet
James Bond. To "cameratron" czyli połączenie aparatu fotograficznego z
zegarkiem oraz radiem. Szkoda, ze potencjał tego urządzenia nie został
należycie wykorzystany, ale to co jest również daje sporo przyjemności.
Robienie zdjęcia nie polega tu jak chociażby w Anachronox na namierzeniu
obiektu i prostym pstryknięciu. Tutaj też decydujemy o jego ostrości oraz
zbliżeniu. Niestety nie możemy kolekcjonować zrobionych przez nas zdjęć,
więc użycie aparatu ogranicza się zatem do wydarzeń fabularnych bądź
uwieczniania przyjaciółek na ich prośbę podczas randki. Jak najbardziej
zbieramy za to w specjalnym albumie fotografie bonusowe jako nagrody m.in.
za zadania zlecone przez Plum. Trzeba jednak przyznać, że wirtualny Nowy
Jork oferuje sporo miejsc do zwiedzania, mimo że ograniczony został do
Manhattanu i sąsiadujących z nim dzielnic w tym słynnego Harlemu. Obecne są
co ważniejsze budowle to jest oprócz Statuy Wolności m.in. także Giełda na
Wall Street, Muzeum i Biblioteka Narodowa. Odwiedzimy także Doki,
Greenpoint, Central Park i wiele innym miejsc znanych z filmów. Radio
natomiast oprócz podawanych wiadomości w moim odczuciu nie przydaje się
właściwie do niczego. Odnośnie długości całej zabawy to nie należy wierzyć w
zapewnienia o 40 godzinach już bowiem po 25-ciu zobaczymy jedno z zakończeń.
"Let them fight... on thunder of love!!!"
Sakura Wars: So Long, My Love jest ważną produkcją z jeszcze innego powodu,
zamyka bowiem epokę japońskich RPG konsoli PS2 wydanych na Zachodzie. Tytuł
ten to piękny ostatni hołd dla wysłużonej "czarnuli", niech spoczywa w
pokoju. Teraz nawet najbardziej zatwardziałym fanom pozostaje przenieść się
na PS3. Wobec samej gry nie sposób przejść obojętnie, mimo że jej
przynależność do wspomnianego gatunku jest wysoce dyskusyjna. W każdym razie
to obowiązkowa pozycja dla fanów visual-novel, robotów bojowych i wszystkich
lubiących wciągające opowieści. Moja ocena sumaryczna to 9/10,
mimo krótkiego czasu zabawy. Można jednak wracać do niej wielokrotnie zawsze
odkrywając coś nowego.
* Nagłówki pochodzą z utworu "Light"
włoskiej symfoniczno-metalowej kapeli Skylark.
Recenzja
udostępniona za zgodą autora i dzięki uprzejmości strony :
www.jrkrpg.pl
|