Po
zdobyciu wszystkich, że tak powiem "podstawowych" gier na DC, dalej byłem
niedowartościowany w dziedzinie horroru. Pomimo tego, iż posiadałem
wszystkie Residenty, Carrier'a, Blue Stinger'a, mrocznego Soul Reaver'a i
wiele innych gier o podobnej tematyce, chciałem poczuć smak przenikającej
krwią fabuły, i mrocznego klimatu jakim miał obdarzyć mnie shadow man.
Początkowo gra spełniała wszystkie oczekiwania, fabuła (o której za chwilę)
aż kipiała krwią od swej zagadkowości. Autorom pomimo świetnego
pomysłu nie udało się stworzyć horroru z krwi i kości, jednakże nie wiąże
się to ze stworzeniem gry słabej, jeżeli chcecie poznać moje opinie na temat
tytułu od Acclaim (niestety firma bankrut - przyp. Rolly) proszę usiąść
wygodnie i zagłębić się w dalszą lekturę.
Czas przejść do naświetlenia fabuły. Głównym
bohaterem gry jest Michael Leroi, czyli tytułowy Shadowman. Po stracie
rodziny za pośrednictwem jego mrocznej przyjaciółki dostaje on dar
przemieszczania się pomiędzy światem żywych (liveside) a umarłych
(deadside), przemieszcza się on między dwoma wymiarami za pośrednictwem ?
Pluszowego misia inaczej nazywanego laleczką voodoo. Jego działania nie są
bezpodstawne, celem naszego herosa jest przekonanie jeźdźców apokalipsy do
tego, iż czas jej jeszcze
nie nastał. Działania Michaela bardzo denerwują Legiona - szefa wspomnianych
wcześniej jeźdźców, który za wszelką cenę będzie próbował uprzykrzyć nam
życie.
W sprawie gemaplay'u gra bardzo przypomina grę Eidos
pod tytułem Soul Reaver, podobnie jak tam, możemy przemieszczać się pomiędzy
dwoma światami. Każdy z wymiarów oferuje odmienny rodzaj rozrywki. W świecie
żywych chodzimy normalnym czarnoskórym człowiekiem, wyposażonym w normalne
bronie a-la pistolet czy shootgun, zaś w świecie umarłych nasz bohater używa
specyficznych do tego wymiaru rzeczy, i wygląda jak po wędrówce przez
piekło. Przeciwnicy również wyglądają inaczej, lecz nie o sam wygląd
tu chodzi. W liveside są to psy, krokodyle i inne zwierzęta lub ludzie, zaś
w deadside zombie i gadające zwierzaki wprost z sience-fiction.
Nadszedł czas na soundtrack. Celem autorów było
stworzenie horroru, więc muzyka musi ku temu zmierzać. Z naszych głośników
ulatniają się się mroczne, często niepokojące dźwięki, które potrafią
wprowadzić gracza w istnie psychodeliczny stan. Ost jest tutaj jednym z
głównych budulców klimatu, i nie raz przyprawi was o dreszcze. Oczywiście
nie są to utwory które można znaleźć na playliście internetowych stron, są
to nuty stworzone specjalnie do gry, bo chyba nikt nie ma w zwyczaju
słuchać przedłużonych dźwięków które nie jednego zatwardziałego gracza
przyprawiają o gęsią skórkę.
Nadeszła pora na to, co wyświetlają nasze odbiorniki,
mowa oczywiście o grafice. Jak na grę z 1999 roku Shadow Man daje rade,
ostre tekstury, niewidzialne od swej liczby piksele i pełna animacja 3d robi
swoje. Proszę mi uwierzyć, że pomimo swego wieku gra dalej zadziwia pod
względem graficznym, powiewającą na wietrze koszula bohatera, ruchome chmury
i powstające na wodzie fale są atrybutami dzisiejszych gier. Animacja nie ma
w zwyczaju się przycinać, a piksele widoczne są tylko i wyłącznie w wersji
na PSX'a, DC rox ! (tła, efekty są naprawdę ładne - szczególnie efekt
śmierci w deadside, ale same postacie zdecydowanie odstają od DC'kowych
standardów i po prostu kwadraty szpecą resztę gry, dlatego radzę zaniżyć
ciut ocenę za
grafikę - przyp. Rolly).
Wypadałoby, napisać coś o grywalności. Aby przekonać
was, drodzy czytelnicy do tego, iż gra potrafi wciągnąć na długie oceny,
zacytuję kogoś kogo gra wciągnęła podobnie jak mnie.
Shadow Man wpadł w moje łapska całkowicie
przypadkowo. Przyznać muszę, iż był to dla mnie tytuł całkowicie nieznany i
prawdę powiedziawszy nie paliłem się do jego poznania. Jednak parę zwrotów z
przeczytanej recenzji, takich jak mroczny klimat, voodoo, wędrówki między
światem żywych, a umarłych spowodowało, iż stwierdziłem, że shadow man'a
wypada co najmniej obadać. Badanie rozpocząłem o 10 wieczorem. Około 5 rano
zaczynałem już układać plany o załatwieniu sobie zwolnienia z pracy...
Na szczęście o godzinie 7.00, moja stara potężnym ciosem dębowej pały
wymierzonym w mą potylicę, zmieniła tok mego rozumowania. Znaczy się : gra
potrafi wciągnąć. Myślę, iż do tekstu tego nie trzeba dodawać nic więcej.
Podsumowując fakt, iż gra pomimo zamiarów panów od
Acclaim nie została horrorem, jest godnym uwagi tytułem, po którego obadaniu
nie odejdziecie od konsoli co najmniej przez godzinę. Mroczny klimat,
wciągająca i tajemnicza fabuła, niesamowity sountrack, przyzwoita grafika i
mega grywalność sprawią, iż będziecie przeżywać długo losy Michael'a Leroia!