Trudno jest znaleźć odpowiednie słowa, aby zacząć
recenzję gry, którą masa ludzi uważa za ideał bijatyk. Do dziś na wielu
forach znajdzie się masa postów mówiącą o idealnym balansie, systemie i tym
podobnych. Jak jest rzeczywiście ? Czy Namco, jak zwykle, oddało graczom
produkt ładnie opakowany, ale posiadający mase efektów ubocznych, czy jednak
rzeczywiście, tym razem się postarali ?
At the beginning, when the Legend started...
Początki serii sięgają roku 1996 kiedy to ukazał się Soul Blade (w Japonii -
Soul Edge). Gra była swego rodzaju ewolucją, jak na tamten czas oczywiście.
Nie przypomniała ona ani Tekkena, ani Virtua Fightera, była zupełnie inna...
Pojawiły się side stepy, co zmieniło całkowicie spojrzenie na bijatyki 3D.
Nie grało się tutaj na juggle, raczej na gwaranty i RO. Dodając do tego
cudowną oprawę audio-video, klimatyczne areny i postacie dostajemy obraz
czegoś, co mogło zachwycić i porządnie zagrozić pozycji Tekkena 2.
Minęły lata świetlne i nastał pamiętny rok 1999...
Driven by desire to get IT...
Ostatnio rozmawiałam dużo z osobami, którzy w Soul Calibura grają od
przypadku do przypadku i nie zwracją uwagi na system, tylko na to czy
"fajnie się wali w przyciski". Okazało się, że dla nich ważna jest fabuła.
Przyznam szczerze, że jakoś nigdy nie zgłębiałam tła "wydarzeń" tej pozycji,
ale w bardzo ogólnym zarysie chodzi o zdobycie/zniszczenie złego mieczyka -
Soul Blade'a, co jest pretekstem do wyruszenia w podróż grupki ludzi i - po
drodze, wybicia konkurentów. Dokładniejsze profile postaci dostępne są w
grze bądź na Wikipedii, także wszystkich zainteresowanych odsyłam właśnie
tam.
Na początku mamy do wyboru 10 łebków, ale w miarę przechodzenia Story
odblokujemy kolejnych 7 plus Final Boss. Niby ładny wybór, ale trzeba
zaznaczyć, że sporo postaci to klony nieróżniące się zbyt dużą ilością
zagrań. Przykładowo wymienić można tutaj takie pary jak Siegfried-Nightmare,
Seung Mina-Kilik czy Rock-Astaroth. Jednakże na oryginalność niektórych nie
można narzekać, ot choćby Ivy, Voldo czy znany fanom Tekkena, Yoshimitsu.
Skoro mowa o postaciach, oczywiście dostajemy ich całą paletę: od potężnego
rycerza bawiącego się dwuręcznym mieczem, przez samuraja biegającego z
kataną po małą Azjatkę z chińskim mieczem. Każdy znajdzie coś dla siebie,
zależnie od upodobań i czasu jaki chce poświęcić grze.
Sam design robi swoje. Dziś spokojnie mogę napisać, że Soul Calibur 1 jest
zdecydowanie najlepiej dopracowaną pod tym względem częścią serii.
Zdecydowanie jest co podziwiać i wspominać. Z chęcią "porozmawiałabym" z
Namco na temat powrotu drugiego stroju Mitsurugiego, trzeciego stroju
Maxiego czy słynnej złotej zbroi Cervantesa. SC3 mimo dużo lepszej grafiki
jest daleko w tyle, nie mówiąc już o kiczowatej dwójce. W "jedynce" wszystko
ma swoje miejsce, każdy element ubioru pasuje do postaci, kolory praktycznie
we wszystkich przypadkach są doskonale dobrane, wyjątek może stanowić różowa
kunoichi (kunoichi - "kobieta ninja"), ale da się przymknąć oko.
Przejdźmy może do aren. Wszystkie są otwarte, nie ma tu jeszcze ścian, które
pojawią się w późniejszych częściach. Przede wszystkim różnią się wielkością
i kształtem. Oczywiście trzeba odpowiednio dostosować styl gry do każdej z
nich. Większość jednak bardziej zainteresują miejscówki niż zaokrąglenie
rogów. Namco naprawdę się popisało i po raz kolejny z czystym sumieniem
napiszę, że żadna bijatyka, w którą miałam przyjemność grać nie dorasta do
pięt "mieczykom" na tej płaszczyźnie. Wyobraźcie sobie tylko, tratwę płynącą
po wodzie we wnętrzu ciemnej jaskini, inną tratwę płynącą kanałami Wenecji,
czy Valentine's Mansion, które po prostu trzeba zobaczyć.
Wszystko to już wydaje się klimatyczne? Chwila moment, bo tu jeszcze daleko
do końca. W każdej grze, nie licząc Tomb Raider'ów, zwracam uwagę na muzykę
więc i tutaj nie mogło być inaczej. Ta gra bez muzyki to jak nieprzyprawione
danie. Unblessed soul, Bloom and Harvest, Leaving thw world behind... to
tylko kilka "pierwszych lepszych" tytułów piosenek, które wyryją się w
pamięci każdego kto choć raz przejdzie Story. Idealnie pasują do klimatu
gry, ba! - idealnie go umocniają. Jest to jeden z tych nielicznych OST'ów
bijatykowych, który można słuchać także bez kontaktu z grą, po prostu
"dorwać" soundtrack i włączyć... Zapewniam że szybko się nie znudzi.
Who will be the master ?
Ok, koniec pierdu-pierdu o głupotkach, bo grafikę można obejrzeć na
screen'ach, a wyszukanie mp3 z muzyką nie stanowi większego problemu.
Przejdźmy do sedna...
Myślę, że takie tryby jak Story, Survival, Team battle czy Time Attack
ogólnie są znane, lub można się domyślić o co w nich chodzi, ale już takie
Mission Battle może zaciekawić. Kojarzycie może Edge Master Mode z Soul
Blade'a ? Nie ? Szkoda.
Otóż, Mission Battle to tryb dla jednego gracza. Wybiera się zawodnika
kótrym masz wykonać misje. Po każdej z nich możesz spokojnie zmienić postać,
więc pełen luz. A zadania są naprawdę dobrane świetnie. Zaczyna się od
banalnie prostych, przykładowo przetrwać rundę, rzucić przeciwnikiem czy
zbić jakieś ciosy, ale z każdym kolejnym zadaniem poziom trudności wzrasta i
na pewno rzucisz kilka ciepłych słów w kierunku twórców (od siebie dodam że
na stronie pojawi się obszerny FAQ do Mission Battle, ale w swoim czasie ).
Za każda misję zdobywamy określoną ilość punktów, za które możemy kupić
art'y w Galerii. Rysunków jest około 300, a niektóre kryją fajne
niespodzianki, takie jak dodatkowe stroje, czy odblokowywują kolejne misje.
Zabawy ze wszystkim jest na ładnych kilka godzin, tak więc samotni gracze
mają co odblokowywać, bawić się i... poznawać system.
I to jest ostatnie zdanie jakie powinni przeczytać niedzielni gracze. Gra
jest świetna, nic dodać, nic ująć. Zapewni wam masę cudownej rozgrywki. W
końcu jeden z must-have'ów na "makarona", a i za byle co nie dostawał ocen
10/10.
Everyone VS. everyone...
System... zacznijmy od tego, że wbrew wielu recenzjom, jakie miałam
przyjemność czytać w Internecie w tej grze nie gra się na tzw. juggle (czyt.
wybitka i bicie lecącego przeciwnika w tym wypadku odpada). Najzwyczajniej w
świecie są one bezużyteczne ze względu na Air Control, czyli system
uciekania z owych juggle'i. Dokładniej opiszę to w FAQ'u, bo niebawem
wyjdzie że wszystko zamieściłam w recce i Century mnie oskarży o lenistwo (
- przyp. Century Child). Wróćmy jednak do tematu. W "Caliburze" gramy na tak
zwane "gwaranty" lub,j ak kto woli "combosy". Są to akcje "naziemne", w
których gdy pierwszy hit trafi kolejne na bank wejdą (weźcie jednak pod
uwagę, że Namco lubi "niegwarantowane gwaranty" ).
Tak samo jak w Soul Blade, tak i tu występują Ring-out'y. Postać wyrzucona
poza ring automatycznie przegrywa. Moim zdaniem jest to troszkę
niedopracowane, bo to jaki bounce (odbicie od ziemi) postać łapie przy
krawędzi woła o pomstę do nieba. Wygląda to fakt faktem zabawnie, ale
potrafi irytować, zwłaszcza ludzi którzy myślą o graniu na bardziej
poważnie.
Koniecznie trzeba wtrącić, że stara gwardia z SB została porządnie
rozbudowana jeśli idzie o zestaw ciosów, a i nowym nic nie brakuje.
Większość ma dodatkowe postawy, jest czego się uczyć i czym kombinować.
Mogłabym teraz zająć się opisaniem wszystkich pierdół pokroju stuny,
zagrania, etc., ale jak wspomniałam "coś musi zostać do FAQ", przejdę więc
do dość kontrowersyjnego tematu, jakim jest balans postaci. W Internecie
znajdzie się masę "ochów i achów", które jednakże można teraz włożyć między
bajki. Są dwie jawnie przegięte postacie. Hwang i Cervantes. Pirat ma swoje
Infinite combo (niekonczący się gwarant), a koreańczyk SCUBy i setupy na
SCUBy (FAQ ). Niektórzy mówią jeszcze o WS K Taki, że niby daje stuna na
normal hicie i trwa zaledwie 10 klatek animacji, ale ma to tyle wspólnego z
prawdą co pad od DC z wygodą grania w bijatyki, czyli jednym słowem nic
(Ana, od czego jest Arcade Stick ? - przyp. Century Child) W sumie pokuszę
się o podsumowanie w stylu "jest dobrze".
The Legend will never die
Czas kończyć. W moim odczuciu, nawet 8 lat po premierze, gra powinna się
spodobać. Osobiście chętniej do niej siadam niż do 2 czy 3 części. Ma w
sobie "coś", czego brakuje dzisiejszym produkcjom, a przymknąć oko na takie
mankamenty jak owy bounce przy brzegu areny, czy infinite combo Cervka
można, tym bardziej że nie takie kwiatki się w grach widziało... Gra
wyjątkowa i zdecydowanie obowiązkowa nie tylko dla fanów bijatyk, ale dla
każdego posiadacza DC.
Ok. to Ja wracam na Practice .
PS. Pogrubiony tekst pochodzi z jednej z najlepszych produkcji o S.C, jakie
kiedykolwiek powstały "The truth about the legend", Black Knight Team..
Recenzja przeniesiona za zgodą autora
i dzięki uprzejmości strony : www.dc-world.neth.pl
|