Na chwilę odstąpię od recenzowania importów i
opiszę wam coś zrozumiałego dla zwykłego europejczyka. Miał być to jeden z
pierwszych anglojęzycznych rpg na DeCe i według zapowiedzi producentów miał powalić wszystkich
posiadaczy 'zakręconej konsoli' na kolana. Premierę kilka razy przekładano,
więc czy naprawdę Climax (developer gry) dał radę wywiązać się ze swoich
obietnic? Czytajcie dalej.
Przygoda
rozpoczyna się, gdy główny bohater - Sword (zarozumiały, pewny siebie i
nieustępliwy koleżka) przypadkowo trafia na małą potyczkę w lesie, niestety
tajemniczy wróg ucieka. Sword niezastanawiając się długo rusza za nim w
pościg. W pogoni trafia do dziwnej wieży. Jak się później okazuje - jest to
droga chwilowo bez powrotu. Trafia bowiem do wykreowanego przez tajemniczego
Starca świata. Jak to bywa w grach rpg, trzeba będzie stawić czoła złu aby się z niego uwolnić
oraz wykonać
szereg zadań, między innymi zleconych mu przez szalonego pomarszonego
mistrza. Przez ten czas nasz niebieskowłosy heros napotyka wiele
towarzyszy "'niedoli", których spotkało to samo. Jeśli ktoś grał w stare
gry Climaxa z Mega Drive i uwielbia gry typu "rougelike" poczuje się tu jak w
domu. Sama opowieść nie jest może wysokich lotów i jest zdecydowanie za krótka, ale autorzy gry położyli
większy nacisk na aspekt grywalności. Oczywiście kończąc grę, mamy dostępne
inne
zakończenia dla każdej z postaci. Miłym elementem są także scenariusze
niegrywalnych postaci (czyli NPC), które też mają tu ważne epizody swojego
życia.
Gra na początku może wydawać się niełatwa, a to ze względu na pewne cechy
postaci, które utrudniają ale i zarazem umilają nam rozgrywkę. Mowa tu o
nietypowym levelowaniu postaci,
Skillsach, Magii, Przedmiotach. Jeśli ktoś z was grał w podobne gatunkowo tytuły
jak Azure Dreams czy Shiren the Wanderer -
pewnie domyśla się iż parametry resetują się po powrocie do miasta. Pojawia się tu
także
zdradliwy HUNGER METER - odpowiedzialny za przeszukiwanie lochów i odkrywanie
ukrytch przedmiotów. Zdradzę, ze to czynnik do którego musicie się
przyzwyczaić - postać trzeba karmić różnego rodzaju przedmiotami, gdyż
podczas szperania parametr po lochach spada bardzo szybko. Niektóre
lokacje są bardzo długie, więc poznanie
działania przedmiotów jest konieczne do
sensownej gry. Szykujcie się na dużo biegania i
sporo walk. Słów kilka o pozostałej części ważnych elementów
zabawy. W menu aż kuje kilka odnośników:
Items - jest ich cała masa, a każdy ma
swój specyficzny wygląd, ogrom indywidulanych statystyk. Dodakowo każdej z broni
programiści przypisali indywidualne ataki jak i
koszt użycia punktów VIT (wszystkie
znalezione przedmioty mamy zapisywane także w specjalnym notesie). Skills
- to umiejętności wspomagające postać, są one także zawarte w przedmiotach.
Jak je użytkować i co z nimi robić nauczy Was kowal. Mały spoiler - możemy "zdjąć" je z wybranej rzeczy i
dodać do jakiegoś Legendarnego przedmiotu, o których słów kilka poniżej.
Gdy zdobędziecie
pierwszy (z wielu) przedmiot z grupy legend - poczujecie w czym tkwi cała esencja
kombinowania i magia gry. Np. typowo pozytywne podnosienie parametru Luck,
dzieki czemu zwiększamy szansę na znalezienie
unikalnych przedmiotów czy bardziej wyszukane
jak w połowie negatywne dodanie
mocy ataku (które niestety zwiększa nam zużycie VIT). Co sprtyniejsi gracze
znajdą umiejętność redukującą Vitality, dzięki
czemu po tej mieszance zachowamy
podniesiony atak. Tych wariantów są tysiące. To pole do popisu
w dziedzinie logicznego myślenia.
Po
odpowiednim przygotowaniu czas na główną esencję gry.
Wszystko zaczyna się w lochach, które generują się w sposób
losowy, tak jak i przedmioty i pułapki. Podczas dungeon-crawlingu nie raz
spotkacie hordy potwórów (które mają co by tu nie pisać - różnego rodzaju
wahania nastroju). Walka odybywa się w sposób turowy przy użyciu zwykłych
ataków, czarów i przedmiotów. Spodobało mi się to, że nic się nie ładuje -
od razu walczymy na danym terenie. Monstra są albo pokojowo albo wrogo
nastawione do nas, a czasami po prostu przycinają 'komara' i można je ominąć
bez zaczepki.
Maniacy Pokemona znajdą to coś za co dodatkową pokochają drużynę Climaxa.
Najważniejsze jest to, że wszystkie stwory można łapać(!). Oprócz wcielenia do
drużyny, możemy je trenować i hodować na naszym małym VMU. Zresztą będąc przy memorce -
przydatnych bonusów na kartę pamięci jest tu masa! Oprócz tego w Time
Stalkers znajdziemy także masę smaczków, dzięki którym kolejne wyprawy
nabierają większego sensu. Czeka nas rozbudowa naszego domu, zdobywanie
unikalnych kolekcji, które możemy oglądać w specjalnym pokoju, masę zadań od
Noimana, dzięki któremu znajdziemy trudne do zdobycia przedmioty czy nauczymy się
dodatkowych Skillsów itp. Wszystkiego mamy tu pod dostatkiem. Gra pod tym
względem ma do zaoferowania bardzo dużo. Do systemu możnaby
spokojnie napisać długą książkę. Ale resztę sprawdzicie już sami. Czas na
oprawę graficzną.
Stoi
ona na dobrym poziomie, zarówno miasta jak i lochy są w ładnym bajkowym 3D. Ba!
Każdy przedmiot ma swój wygląd, a niegrywalne postacie przemieszaczają się
pomiędzy lokacjami. Wariuje za to kamera,
szczególnie w mieście, która trochę za nami nie
nadąża za co ją zminusuje. Szkoda, że sterować nią możemy tylko w trybie "widoku z oczu".
Mam zastrzeżenia również do czarów - mogłyby być bardziej efektowne, bo tych
wyglądających naprawdę groźnie zliczę na palcach u jednej ręki... Postacie
i potwory są ładnie animowane, mają dużą ilość polygonów i zachowują swój
Landstalkerowy feeling. Szkoda, tylko że kolejne
światy (gdy biegamy poza lochami) są dość małe i
całe lokacje zwiedzamy raptem w kilka minut.
Zdaję sobie sprawę, że podobnie rozwiązano
sprawę w innych rouglikach np. w Azure Dreams,
ale jeśli producenci reklamują grę jako JRPG to
dla mnie to zdecydowanie za mało. Muzyka i
dźwięk to nic co wybija się ponad średnią. Uderzenia oręża, efekty magii, pochrumkowanie
potworów - wszystko na plus. Ścieżka muzyczna również daje się lubić. Nie są
to może śpiewane symfonie ale żadnen nie męczy ucha. Niektóre utwory są
mistyczne i klimatyczne (np. przewodni utwór Marion, czy te z lochów).
Gra zbierała dość
nieprzychylne recenzje - ale to już ich urok.
Autorzy tekstów spędzają maksymalnie kilka
godzin z tytułem i stąd według mnie
nieobiektywne oceny. Przyszedł więc czas na
moje podsumowanie. Jeśli szukasz tu klasycznego rpga - spokojnie odejmij 2 oczka z grywalności. Natomiast
jeśli kochasz poszukiania, losowe lochy,
kombinownie i wiesz jak umiejętnie wykorzystać
nabyte skile, to Time Stalkers będzie dla Ciebie idealnym
rozwiązaniem. Tytuł Climaxa odwdzięczy Ci się masą przyjemności z grania.
Im dłużej będzesz z nim obcował, tym więcej się nauczysz. W tą przygodę właściwie można grać bez końca. Stopień rozbudowania bije o
głowę wszystkie znane mi serie. Ponadto masa rozrywek, mini gier, przedmiotów,
kombinacji itp. dają
naprawdę dużo frajdy a zarazem zabawy na setki godzin. Polecam miłośnikom gatunku oraz fanom Nigela czy Lady.
|