Kiedy jakiś rok, dwa temu Dreamcaster podjął
desperacką próbę zachowania swojego prywatnego worka treningowego do Street
Fighter 3: 3rd Strike (czyli mnie) stwierdził iż to właśnie monotonia zabija
związek i podsunął mi kilka innych gier. Jedną z nich było właśnie Vampire
Savior i biedaczek chyba nie podejrzewał do czego te przypadkowe spotkanie w
przyszłości doprowadzi. Sam zresztą na początku nie spodziewałem się tego
nagłego, burzliwego i bardzo wilgotnego (z powodu palców pocących się na
padzie) romansu.
Początek wielkiej miłości.
Gdy znużony ciągłymi porażkami do zera które raz za razem serwował mi
Dreamcaster podczas sesji w 3S zasiadłem do Vampire Savior miałem szanse na
nowy start nie tylko ze względu na to że mój przeciwnik nie znał na pamięć
wszystkich ciosów, ale też na system który początkowo zdecydowanie lepiej
przyjmował taktykę „na pałę” i nietypowy system rund. Zamiast zwyczajowego:
ktoś przegrywa, wszyscy wracają na miejsca startowe z przywróconym życiem
mamy tu do czynienia z stałą walką gdzie postaci mają po 2 życia. Jak to
wygląda? Pokonany gracz pada na deski i po chwili ponownie wstaje mając
wyczyszczony pasek obrażeń, w tym samym czasie zwycięzca może ruszać się do
woli (i na przykład przygotować mocny atak na dzień dobry) zachowując jednak
otrzymane obrażenia. To wszystko sprawia, że słabszemu zdecydowanie łatwiej
jest uszczknąć jedno życie i tym samym zachować twarz, tym bardziej że
zakończenie walki bez żadnych obrażeń graniczy z cudem.
Darkstalkers.
Ale przejdźmy może do wersji na Saturna. W przeciwieństwie do oryginału mamy
tu do dyspozycji aż 18 postaci, z czego 4 nie występowały w poprzednich
częściach, osiągnięto to przywracając usunięte w wersji arcade niektóre
postacie z starych odsłon. A same postaci to plejada gwiazd i dziwadeł,
między innymi: wampir, sukuby, wilkołak, potwór frankensteina, mumia
faraona, syren, opętana zbroja, kotołak, pocięty na kawałki demon, pradawny
robot i czerwony kapturek – psychopata. To właśnie ona (i inne ciekawe
postaci) była ostatnim powodem dla którego pokochałem tą grę. Każdy z
potworów ma swój własny, unikalny styl walki (niektóre bardzo), które pomimo
wywodzenia się z systemów Street Fighter wyewoluowały w dość ciekawy sposób.
Arcade perfect?
Moim zdaniem tak, grę można bez obaw określić tym mianem, choć nie jest to
tylko w dobrym tego słowa znaczeniu, może zacznę od tego złego… Nie
naprawiono problemu z skokiem w prawo znanym z automatów, po prostu czasem
go nie łapie i nie jestem jedyną osobą która ma z tym problemy. Nie ma także
żadnych dodatkowych trybów, tylko arcade i versus, zgadza się nie ma nawet
treningu! To już moim zdaniem lekka przesada, bo wersja na PSX pomimo
skrzywdzenia przez brak możliwości wyświetlania takiej grafiki jak Saturn (w
skrajnym znaczeniu tego słowa, wycięli połowę klatek animacji postaci żeby
gra w ogóle działała) dodatków dostała całkiem sporo (choćby możliwość
odblokowania i zagrania w trybach Vampire Savior 2 i Vampire Hunter 2).
Rozczarowujące, ale na otarcie łez zostaje piękna i płynna animacja postaci
oraz tła. Kolejnym elementem każdej gry są dźwięki i muzyka. Nie zostały one
w żaden sposób zmodyfikowane względem wersji oryginalnej, po szersze
informacje o grafice i muzyce zapraszam do dalszej części recenzji.
Jak łatwo jest się domyślić naszym celem po wybraniu
swojej postaci jest skopanie tyłków pojawiających się kolejno przeciwników,
do dyspozycji mamy zwykłe ciosy które możemy łączyć w kombosy, odpalane są
przy pomocy klasycznego układu klawiszy znanego od lat w grach Capcom:
słaba, średnia, mocna pięść i takie same kopniaki, skok, kucanie i blok oraz
ruch w prawo / lewo. Wszystkie bardziej zaawansowane ciosy wykonujemy za
pomocą odpowiedniej kombinacji podstawowych ciosów, na przykład wykonanie
ćwierci obrotu do przodu i pięść skutkuje często posłaniem pocisku, jeśli
jednak zamiast pojedynczej pięści wciśniemy jednocześnie 2 lub 3 przyciski
odpowiadające za cios ręką wyślemy dużo potężniejszą wersję tracąc
jednocześnie jeden pasek special. Ciosy EX wykonujemy podobny sposób,
chociaż kombinacje są często dużo bardziej skomplikowane. Coś czego nie było
w wcześniejszych odsłonach serii to Dark Force, jego użycie wymaga
jednoczesnego wciśnięcia pięści i nogi o tej samej sile i zużywa jeden pasek
special, w zamian dostajemy ograniczoną czasowo moc unikalną dla każdej
postaci, na przykład silniejszą zbroję, zamieniamy wszystkie ciosy pięścią w
pociski, lub dostajemy małego pomocnika. Oprócz tego znaleźć możemy trochę
ciosów specjalnych nie wymagających paska special, na przykład chwyt, blok
odpychający przeciwnika, dodatkowy atak na leżącym przeciwniku (Darkstalkers
to kolejna seria od Capcom w której nie możemy tak po prostu pociągnąć
leżącemu z laczka) oraz cios który wykonujemy w trakcie blokowania ataków
przeciwnika, teleportując się za jego plecy i robiąc mu niespodziewane kuku.
Oprócz tego do naszej dyspozycji oddano dash, przy czym dla różnych postaci
różnie on działa. Część przeskakuje odrobinę do przodu, część zaczyna biec,
niektóre latają a jeszcze inne się teleportują, żeby było jeszcze
różnorodniej parę postaci potrafi zacząć dash w powietrzu, podwójny skok
również się zdarza.
Wszystko to sprawia że system pozornie stworzony do naciskania guziczków na
pałę zaawansowanym graczom daje naprawdę dużo możliwości do uprzykrzania
innym życia.
Po stoczeniu ostatniej walki możemy oglądnąć zakończenie dla danej postaci,
niektóre są śmieszne, inne smutne, część nudna – jak to często bywa w takich
wypadkach, jednak żadne zakończenie się ze sobą nie pokrywa. Ciekawa sprawa
dotyczy też samej ostatniej walki, chociaż toczymy je zawsze w tym samym
miejscu to różne postaci mają różnych przeciwników! Demitri walczy z
Morrigan, Morrigan z Lilith, Bulleta z Zebelem a Jedah z Demitrim. Można
także obejrzeć specjalne zakończenia dla ukrytych postaci, lub trudne do
odblokowania zakończenie Anity (nie jest grywalną postacią).
KYAAA!
Vampire Savior wymaga użycia rozszerzenia pamięci RAM i jest dla tego dobry
powód, grafika olśniewa, animacje są płynne, tła częściowo ruchome i
ciekawie zaprojektowane a gra nie zwalnia nawet na moment, przy takiej
ilości fajerwerków robi to szczególne wrażenie. A wszystko to w unikalnym,
rozpoznawalnym na pierwszy rzut oka stylu mocno podlanym kiczem i
pseudohorrorem . Ataki są przerysowane do granic możliwości i ustępują chyba
tylko tym z Marvel vs Capcom, a te są z założenia poza wszelką konkurencją.
Jak dotąd Vampire Savior jest najładniejszą grą jaką widziałem na Saturnie,
nie mówi to zbyt wiele, więc podam opinię innych, jest tylko jedna
ładniejsza gra od Capcom – Street Fighter Zero 3, który pojawił się po
premierze VS a warto zauważyć że wielkie C ma jedne z najładniejszych gier
2D zarówno na konsoli Segi jak i w ogóle w tamtej generacji.
Dźwiękowo już nie jest tak wspaniale ale jak najbardziej poprawnie efekty
dźwiękowe są dziwaczne, a muzyka to znośna, choć w większości niezbyt
ciekawa mieszanką techno – dobrze pasuje do stylu gry i zagrzewa do walki,
ale do słuchania średnio się nadaje. A posłuchać można, bo wszystkie utwory
można odsłuchać sobie w opcjach, a oprócz tego część z nich znajduje się na
płycie w formacie AudioCD, czyli można się nimi cieszyć po włożeniu do
dowolnego odtwarzacza. Niestety ale wiele razy zauważyłem że podczas
wyjątkowo zaciekłych starć niektóre efekty dźwiękowe nie zdążyły się
wczytać, cóż – uroki przesiadki z kartridża na CD, większość ludzi zazwyczaj
nawet tego nie zauważy.
Podsumowując jest to świetna bijatyka 2D na konsoli
dla tego typu gier wręcz stworzonej. Olśniewająca grafika i ciekawa
rozgrywka w pełni rekompensują dość przeciętne udźwiękowienie i niewielką
ilość trybów. Niestety styl należy do gatunku „kochaj albo rzuć”, więc to że
ja uważam go za genialny wcale nie znaczy że wam się spodoba. Gra szybka i
krzykliwa, nie tak bardzo jak Marvel vs Capcom, ale bardziej niż Street
Fighter i King of Fighters… Polecam!
Dla tej gry kupiłem japońskiego Saturna a za samą grę z rozszerzeniem
pamięci zapłaciłem więcej niż za moje wszystkie pozostałe gry na tą konsolę…
I nie żałuję ani złotówki!
Zalety:
- świetna grafika
- ciekawy system
- arcade perfect
- unikalny styl
Wady:
- który nie każdemu się spodoba
- wymaga rozszerzenia pamięci
|