Wachenroder, dziwny tytuł
- do dziś tak naprawdę nie wiem, co do końca oznacza.
Ach, ta fascynacja językiem niemieckim wśród japończyków…
Recenzowana dziś gra ukazała się już pod koniec żywota konsoli Saturn, można
by rzec, że była swoistym srpg’owym pożegnaniem firmy SEGA z tą
platformą. Jakie ono było? Interesujące? Piękne? Za parę chwil się dowiecie.
Sama historia zaczyna się dość smutnymi wydarzeniami, kiedy to poznajemy młode
rodzeństwo zamieszkujące miasto Violent, które darzy się wielką braterską
miłością.
Lucian wyrastający w dalszej części na głównego bohatera gry, boryka się
z problemami – pierwszy to ciężka choroba siostry, drugi to bieda i
brak jakichkolwiek środków do życia.
Rodzinie Luciana brakuje na wszystko, w tym na leki dla siostry.
Pewno dnia młody chłopak decyduje się na przyjęcie podejrzanej pracy od
jednego z szefów lokalnych przestępców slumsowej dzielnicy. Siła pieniądza przeciągła go na zła drogę, choć wiedział, że robi to
wszystko dla rodziny. Obiecywał sobie, że to tylko jeden raz.
Po wykonanym zlecenia i z pełną kieszenią wraca zadowolony i pełen nadziei
do domu.
Niestety nie zastaje w nim siostry.
Dowiaduje się od ojca, że po ciężkim ataku choroby zmarła, a on nie
czekając na powrót syna pogrzebał swoją córkę.
Lucian jest wściekły, przepełnia go złość i gorycz, która nakazuje mu
opuścić dom.
Topiąc smutki w pobliskim barze, gdzie nie stronił od mocnych trunków, staje
się świadkiem napaści na niewinną dziewczynę, która o dziwo przypomina
mu… siostrę.
Nie zastanawiając się długo decyduje się jej pomóc, po długiej
konwersacji zgadza się, aby towarzyszyć jej w podróży do Imperial City. Dalsze losy bohaterów poznacie już grając w tą pozycję.
Wachenroder od początku urzeka gracza swoim specyficznym dość przygnębiającym, post-apokaliptycznym
klimatem.
Cały otaczający nas świat przypomina ten znany z powieści cyberpunkowych.
Rozwinięta technologia, miasta pełne mechaniki, – ale mimo to ludziom
żyje się bardzo ciężko.
Ale przecież gra to nie tylko scenariusz. To również taktyczny rpg, z którym
trzeba będzie dobrze się zapoznać. Więc do dzieła.
Przed startem gry jak to w każdym srpg’u pojawia się cel każdego
zadania (a to niszczenie wrogów, eskorta postaci, dotarcie do wybranych
miejsc czy nawet zabawa z przyciskami, dzięki którym dostaniemy się do
celu). Można by rzecz standard, do którego dochodzi plansza podzielona na
heksy. Ale czytając dalej zauważamy… temperaturę powietrza (?!)
Jest to bardzo ważny element gry. Zaczynając walkę zostają nam
przydzielone punkty akcji (AP), które zostają rozdzielone pomiędzy ruchy i
uderzenia bohaterów. Od nas zależy jak je podzielimy. Na dodatek mamy
jeszcze jeden miernik – Heat.
To właśnie on w głównej mierze wiąże się z temperaturą otoczenia. Im
silniejsze ataki a w lokacji cieplej tym szybciej przegrzewa się nasza broń,
co za tym idzie nasze uderzenia będą wyjątkowo słabe i możemy np.
zapomnieć po potężnym Special Move.
Zapomijcie więc o bezmyślnym naparzaniu. Za każdego pokonanego wroga klasycznie – mamy przydzielone punkty exp.
a nasza postać leveluje, możemy także używać przedmiotów, przycisków na
arenach itp.
Po wygranej walce pojawia się ekran, na którym sumowane są nasze poczynania
– ilość tur, zabitych wrogów etc. Im lepsze nasze wyniki, tym lepszy
przedmiot i ilość złota możemy otrzymać. Warto, więc się czasem postarać, a
nawet powtórzyć misję dla własnej satysfakcji.
Wachenroder to nie tylko walka, ale i również podróże po lokacjach,
konwersacje i grzebanie w ekwipunku postaci.
Same miasta są dość ograniczone (zaledwie Sklep – w którym zakupimy
przydatne przedmioty czy broń i Bar – gdzie porozmawiamy z napotkanymi
postaciami) i jakby na złość, nie możemy się do już odwiedzonych wybrać
ponownie.
Do samych statystyk bohaterów nie można się przyczepić, gdy jest ich
naprawdę sporo – dodatkowo można miło pokombinować z przedmiotami w
naszym plecaku. Niektóre zwiększają atak kosztem AP, inne poszerzają nasz
zasięg ruchu itp. Grywalne postacie są bardzo zbalansowane – niektóre używają broni
palnej i dalekim zasięgu, inne mieczy itp. Kobiety zazwyczaj są znacznie słabsze
od mężczyzn, ale za to np. bardziej mobilne. Nie zabrakło także różnic w
obrażeniach, gdy atakujemy przeciwnika z tyłu czy z boku, a nawet zależności
pomiędzy wysokościami – np. stoimy kilka poziomów wyżej niż NPC i
możemy być pewni, że każde uderzenie będzie znacznie silniejsze. Oczywiście
całość działa w drugą stronę, gdy stoimy kilka heksów niżej –
wtedy ciężko będzie skrzywdzić nawet pijanego menela.
Wszystkie areny walki możemy swobodnie obracać, silnik 3D sprawuje się bez
zarzutów, natomiast same postacie do ślicznie rysowane dwuwymiarowe
sprite’y.
Tak oto powoli przeszliśmy do grafiki.
Całość prezentuje naprawdę świetny poziom – bogate w detale,
klimatyczne i szczegółowe izometryczne lokacje, na których wiele się dzieje, wyraźne
postacie (dorównujące poziomem wykonania Grandii czy Black / Matrix) i ataki
(co ciekawe po włączeniu dodatkowej opcji – specjale przenoszą naszą
postać do trójwymiarowego środowiska), i genialnie rysowane wstawki CG.
Resztę uzupełnia smutna i dość przygnębiająca muzyka, która mimo że
tematycznie wydaje się nieciekawa to po chwili słuchania zaczyna brzmieć
naprawdę fajnie, przy czym dobrze komponuje się futurystyczną wizją
WachenRoder’a.
Pozytywnie wypadają także dźwięki uderzeń, odgłosy otoczenia czy czytane
bardzo profesjonalnie dialogi – wszystko na duży plus.
Podsumowując – srpg’owe pożegnanie Segi jest nadzwyczaj udane,
niestety liniowość rozgrywki może nie spodobać się sporej rzeszy graczy.
Mimo to jest co odkrywać, można pobawić się w „masterowanie”
zadań itp. Misje są wymagające i ciekawe a oprawa audio-wizualna spowoduje
uśmiech na twarzy niejednego posiadacza Saturna.
Polecam i zachęcam do skończenia gry, nie tylko ze względu na w.w zalety ale
i dlatego aby poczuć postapokaliptyczne klimaty i dowiedzieć się co kryje
doskonały scenariusz, który może z czasem zostanie również profesjonalnie
przetłumaczony.
|