Wind and Water: Puzzle Battles - Recenzja gry  |  Autor - Tomcio

 

 

Długo musieliśmy czekać na Wind & Water: Puzzle Battles. Mimo, że pierwotnie jej premiera była ustalona na pierwszy kwartał 2008 roku, grę dostaliśmy ponad sześć miesięcy później, w listopadzie. Czy warto było na nią czekać aż tyle czasu? Po kilkunastu tygodniach od jej pojawienia się na rynku, już na trzeźwo i bez niepotrzebnych emocji, czas odpowiedzieć sobie na to pytanie. Przed Wami pierwsza w Polsce recenzja najnowszej komercyjnej pozycji na Dreamcasta, do której lektury serdecznie zapraszam. 


O szlaku, jaką przeszło Wind & Water, pewnie już gdzieś wyczytaliście – czy to w jednej z rodzimych gazet, czy po prostu na naszej stronie internetowej. Nie zagłębiając się w szczegóły wspomnę, że jej premierowy pokaz miał miejsce na niemieckiej imprezie Games Convention prawie dwa lata temu. Developer (puertorykański Yuan Works) nie udostępnił niestety wówczas grywalnej wersji, a zainteresowanym pozostało jedynie oglądanie mało ciekawych filmików obrazujących gameplay. Dopiero w czerwcu następnego roku, gdy do magazynu Retro Games zostało dołączone demo gry, na własnej skórze można było przekonać się, czym W&W może być. Dalej pozostało jedynie wypatrywać pojawienia się pełnej wersji w sprzedaży, co nastąpiło dokładnie 5. listopada ubiegłego roku. Cały dreamcastowy światek wstrzymał tego dnia oddech… 

Czy gra będzie taka, jakiej wszyscy oczekiwali? Czy jej notowania nie zrażą wydawcy – RedSpotGames – do platformy SEGA Dreamcast? I czy czasem magazyn, w którym leżały wszystkie egzemplarze, nie wybuchnie w powietrze? Taki oto szereg pytań z całą pewnością chodził po głowie fanów. Na całe szczęście wszystko poszło zgodnie z planem, a Yuan Works… A Yuan Works tworzy już następny tytuł, prawdopodobnie zmierzający na DC.

Reguły gry nie są aż nadto skomplikowane i każdy, kto ma za sobą parę partyjek w Lumines bądź SEGA Swirl, po chwili je zrozumie. Ekran zapełniony jest kilkoma rodzajami kolorowych klocków, a Gracz ma za cel tak nimi obracać, aby utworzyły one jednobarwne grupy i zniknęły z planszy. Taka grupa musi składać się z minimalnie czterech elementów, tworzących deltoid (dla ludzi, którzy nie uważali na lekcjach geometrii – jest to figura wyglądem przypominająca latawiec).Oczywiście mogą też obierać one inne kształty – niekonieczne symetryczne, gdyż zniknąć mogą długaśne łańcuchy na pół ekranu. Po ulotnieniu się klocków o tej samej barwie te, które leżały bezpośrednio nad nimi, spadną na niższy pułap, stwarzając jednocześnie okazję do tzw. Chainów. Poza „normalnymi” klockami na ekranie pojawiają się czasem bonusowe elementy. Odpowiednie ich wykorzystanie może sprawić, że plansza zostanie w całości opróżniona ze wszystkich klocków. 


Skoro zapoznaliśmy się już z systemem gry, warto przyjrzeć się bliżej jej trybom. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na Story, głównie dlatego, że oferuje najwięcej zabawy i właśnie w nim spędzimy najwięcej czasu. Na wstępie mamy przyjemność poznać Amy – uroczą i prześliczną dziewczynę, rozpoczynającą dopiero swoją przygodę w świecie Wind & Water. Jej zamiarem jest dopilnowanie, aby najnowsza gra logiczna na DC została skończona (!). Często odbija się jej to czkawką, padając ofiarą „niefortunnych” wypadków – mimo tego nie daje się ona zniechęcić i brnie dalej. Koniecznie trzeba docenić wkład twórców w stworzenie ciekawej i wciągającej historii – ich zamierzenie o napisaniu świetnego, a na dodatek pełnego humoru wątku fabularnego zostało w 100% zrealizowane. Odsuwając na bok ten ostatni, chciałbym teraz przedstawić z grubsza, jak wygląda zabawa w trybie Story. Ogólnie rzecz biorąc, zaliczamy w nim kolejne zadania, w których celem jest uzyskanie np. określonej liczby punktów czy wystarczająco długiej kombinacji Chainów. Za wygraną otrzymujemy pewną ilość tamtejszej waluty, którą możemy z kolei wydać w okolicznym sklepie. Wszystko wygląda zupełnie jak w Super Mario Bros. 3 – mamy mapę świata, po której możemy się dowolnie poruszać. Co ciekawe, pojawił się tutaj też inny element z kultowej platformówki, a mianowicie mini-gry. W tej płaszczyźnie wyobraźnia developera nie zna granic, gdyż będziemy mogli pojeździć chociażby szybkim wozem, albo uratować małe stworzonko przed upadkiem z wysokości. W głównej mierze sprawdzają one nasz refleks (można je po części porównać do QTE, gdyż wymagają szybkiej reakcji od Gracza). Słabo?
 

Co jakiś czas będziemy musieli podołać odmiennemu niż wszystkie wyzwaniu, czyli bezpośredniemu starciu z przeciwnikiem. W tym przypadku ekran zostaje podzielony na dwie równe części – jego lewa strona należy do nas, natomiast prawa do naszego oponenta. Walka polega na tym, aby jak najszybciej i najefektywniej wyeliminować konkurenta, stosując w tym celu liczne kombinacje Chainów. Im częściej klocki z naszego pola będą znikać, tym większa jest szansa, że ekran przeciwnika będzie się skracać szybciej. Gdy dosięgnie on samego szczytu, delikwent zostaje wyeliminowany. Oczywiście działa to też w drugim kierunku – i my możemy dostać po czterech literach, kiedy nie będziemy wiele robić. Wygrywa ten zawodnik, który pokona konkurenta dwa razy w trakcie całej bitwy.

Warto w tej chwili nadmienić o pewnym patencie, który dotyczy… korupcji. Mając problem z przejściem pewnej planszy, można wykupić w sklepie „przepustkę” i bez większych kłopotów uporać się z denerwującym levelem. Może jest to oszustwo, ale na całe szczęście autorzy zapobiegli nadmiernemu jego używaniu, windując cenę owej karty do 500 monet. Ukłon w stronę słabszych Graczy? Jak najbardziej!
Tryb Story należy do naprawdę długich i wymagających, a jego wymasterowanie jest czynem naprawdę nadzwyczajnym. Bardzo dobrze – przynajmniej z grą pobawimy się dłużej, niż kilka wieczorów. Jednak jeżeli komuś i to nie wystarczy, nic straconego, gdyż Yuan Works przygotowało z myślą o takich osobach kilka innych, niemniej interesujących opcji. Jedną taką jest Arcade, za sprawą której możemy w dowolnej chwili odbyć jeden z wielu „szybkich meczy”. Dostępny jest też w niej multiplayer, pozwalający na zabawę przy jednej konsoli dwóm Graczom. Z myślą o samotnikach został natomiast stworzony tryb Puzzle, stawiający nacisk na logiczne myślenie. Na ekranie znajduje się pewna liczba kolorowych elementów, a naszym celem jest ich zlikwidowanie, mając do wykorzystania określoną ilość ruchów. Wszystkich zagadek jest aż 100, co gwarantuje rzeczywiście dużo czasu spędzonego z Wind&Water: Puzzle Battles. Muszę jednak przyznać, że jest to naprawdę ciężki orzech do zgryzienia i bardzo łatwo przy niektórych łamigłówkach stracić głowę. 

Oprócz tych wszystkich opcji i trybów sympatycznym dodatkiem jest Extra. W zamian za osiągnięcia (np. zdobycie danej ilości punktów w jednej rozgrywce), odkrywają się w nim ciekawostki do poczytania. Wiedzieliście, że muzyka w grze została stworzona w całości przez jedną osobę? Albo o tym, że developer Yuan Works ma swoją siedzibę w Puerto Rico? Takich informacji jest o wiele więcej i naprawdę są gratką dla Graczy. Tym bardziej, że nie znajdziemy ich w Internecie!

Autorzy zadanie traktujące o zróżnicowaniu i rozbudowaniu wszystkich trybów wykonali na ocenę bardzo dobrą. Czy jednak idzie to w parze z wyśmienicie wykonaną oprawą audiowizualną? Myślę, że... tak! Grafika prezentuje się naprawdę zacnie i z przyjemnością się na nią patrzy. Bardzo fajnie wyglądają różnorakie „efekty specjalne”, np. w trakcie wykonywania długaśnych Chainów. Wynika to głównie z faktu, że twórcy przykuli uwagę do szczegółów. Muszę również pochwalić ślicznie wyglądające tła oraz poszczególne postaci. A co z muzyką? Ta też jest miła dla ucha, zaś obecnych w grze melodii rzeczywiście słucha się z rozkoszą. Nie ma tutaj może jakiejś rewelacji, lecz zapewniam wszystkich, że jest bardzo dobrze. Szkoda tylko, że nie ma dubbingu, a postaci nie mówią „ludzkim głosem”. Płynie to jednak z ograniczonej pojemności płyty CD – nie jest więc to wina developera i nie należy go tym obarczać. 

Wind & Water: Puzzle Battles jest jedną z najfajniejszych gier logicznych, z jaką spotkałem się w całej swojej gaming’owej karierze. Jest wciągająca, rozbudowana, a do tego przyzwoicie wygląda. Oby kolejny tytuł spod dłuta Yuan Works, Little Ninja (który notabene ma duże szanse, aby wylądować na Makaronie!), był co najmniej tak samo wspaniały. Polecam!